Landaroth: Autorska Strategia Fantasy
Zawieszona na czas nieokreślony

FAQ Użytkownicy Grupy Galerie Rejestracja Zaloguj
Profil Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości Szukaj

Kultura Księstwa Pyruna - Bogowie, Honor, Ojczyzna

 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Landaroth: Autorska Strategia Fantasy Strona Główna -> Kultury państw
Autor Wiadomość
Coen
Władca Krainy



Dołączył: 11 Sie 2006
Posty: 141
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Twierdza Tara, księstwo Pyruna, Landaroth

PostWysłany: Pon 10:12, 14 Sie 2006    Temat postu: Kultura Księstwa Pyruna - Bogowie, Honor, Ojczyzna

Kultura - Bogowie, Honor, Ojczyzna


Dzieci Pyruna to niezwykły lud zamieszkujący najbardziej niegościnny skrawek świata, jaki istniał przed upadkiem wyspy trzech wzgórz. Żyjąc przez setki lat w tak nieprzyjaznych warunkach Pyruni stworzyli silna, spójną społeczność ceniącą sobie honor ponad wszystko. Patrząc z zewnątrz mogłoby się wydawać, iż życie w tak niebezpiecznym miejscu sprawiłoby, iż lud ten jest nad wyraz okrutny i ponury. Nic jednak bardziej mylnego. Synowie Pyruna to lud ceniący sobie dobrą zabawę – bitki, zawody siłowe, dobre opowieści i pieśni oraz zabawy miłosne. Jak to sami mówią, skoro jutro można zginąć dziś trzeba pamiętać, że się żyje. Do tego jest to lud bardzo gościnny, gdyż kultywuje starą tradycje zwaną Prawem Gościnności. Każdy, kto przyjdzie do nich w pokojowych zamiarach dostaje dach nad głową i ciepłą strawę a w okresie zimnych nocy nawet komplet futer i miejsce przy ogniu. W zamian za to ma opowiedzieć, co nieco o sobie i musi się zachowywać. Nie może np. próbować zaszkodzić, zranić lub ukraść coś gospodarzowi. Przy mściwości tej rasy, która tak obrażonemu lub zranionemu kazałaby ścigać sprawce na sąsiedni kontynent...

System miar: Przez wieki żyjąc poza ogólnym obiegiem wymiany kulturowej Synowie Pyruna musieli wykształcić samemu wiele rzeczy powszechnie nam znanych, przy niektórych zaś zostali przywożąc je ze starego świata, choć inni ludzie już je zmienili. Jedna z takich rzeczy jest ich system miar. I tak mamy:
Łokieć – używany do mierzenia niewielkich odległości, jak wzrost. 1 łokieć ma równo 30 centymetrów.
Palec – używany do mierzenia małych odległości, jako uzupełnienie łokcia. 1 palec ma równo 6 centymetrów. Jak łatwo się domyślić łokieć ma pięć palców długości.
Popas – używany do mierzenia dużych odległości, oznacza czas, jaki Pyruńczyk może przebyć nie męcząc się w ogóle. 1 popas to mniej więcej 30 kilometrów.
Kamień – to jednostka wagi. 1 kamień waży około 12 kilogramów.
Polano – to jednostka mierzenia czasu, oznaczający czas kompletnego spalenia się na płonącym już ognisku sosnowego polana o odpowiednim rozmiarze. Jedno polano to niewiele ponad 70 minut. Dobra Pyruńska mierzy 20 polan.
System miar będzie uzupełniany jak wpadnie mi do głowy coś nowego


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Coen dnia Wto 22:12, 19 Wrz 2006, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Coen
Władca Krainy



Dołączył: 11 Sie 2006
Posty: 141
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Twierdza Tara, księstwo Pyruna, Landaroth

PostWysłany: Pon 11:25, 14 Sie 2006    Temat postu:

Wygląd: Życie na złej ziemi wymaga ciężkiej daniny. Jak ciężkiej? Wystarczy spojrzeć na Pyruńczyków, choć zdaniem wielu to co się z nimi stało to zysk a nie strata. Przeciętny Pyruńczyk, zarówno kobieta jak i mężczyzna mierzą między od 5 łokci i 2 palców do ponad sześciu łokci i 3 placów wzrostu. Mężczyźni są bardzo potężnie zbudowani, z ogromnymi zdawałoby się stalowymi muskałam grającymi im miarowo pod skórą opaloną skórą. Ich waga zazwyczaj oscyluje między 8 a 16 kamieniami.

Mylą się jednak ci co uważają ich za nieruchawe góry mięsa, powolne i niezdarne. Życie wymogło na nich sprawność tak samo jak siłę, dlatego poruszają się niezwykle cicho i szybko jak na osoby ich postury. Z kolei płynność i gracje ich ruchów przywodzi na myśl bardziej dzikie zwierze niż człowieka, co potęguje tylko niezwykła wyrazistość ich spojrzeń i pozostałych zmysłów. Dlatego niektórzy mędrcy zastanawiają czy prawdziwi Pyruni nie wyginęli wieki temu a ich bogowie chcąc naprawić ten błąd nie przemienili na ludzkie podobieństwo niektórych potworów zamieszkujących ich ziemie...

Widok płynności ich ruchów, miarowego przesuwania się stalowych węzłów mięśni pod skórą oraz pokazów siły, jakie one zapewniają sprawia, iż wiele osób nabawia się kompleksów. W efekcie starają się ośmieszyć to, czego sami nie mają i rozpuszczają opowieści, że duże mięśnie oznaczają mały mózg. Nic bardziej mylnego. Osoba nie inteligentna czy wręcz głupia nie jest spotykana wśród Synów Pyruna. Nie jest to spowodowane tym iż się nie rodzą, ze się nie zdarzają. Po prostu takie osoby giną dość szybko w warunkach, w jakich żyją Pyruni. Ci, co dożywają dorosłości muszą być nie tylko sprawni fizyczni, ale też sprytni, inteligentni i przebiegli. I uwierzcie mi – tacy właśnie są.

Kobiety również muszą być silne i sprawne, ich życie jest jednak lżejsze, a kryteria piękna u Pyrunów sprawiają iż nie rozwijają one dużych mięśni, skupiając się raczej na ich wyglądzie i wytrzymałości. W skutek życia w tym terenie ciała kobiet są żylaste i bardzo kobiece – ich piersi są duże i kształtne, biodra zaś szerokie i krągłe, pod skórą grają im miarowo drobne, ale twarde mięśnie.

Choć wydają się drobne nie należy zapominać gdzie i z kim żyją te kobiety. Ich siła fizyczna często przekracza tą, jaka mają mężczyźni innych ras a zgrabność i zwinność dorównuje niemalże tym jakimi pochwalić się mogą elfki. Co więcej są one niezwykle piękne i urodziwe oraz mile. Uroda kobiet oraz ich uprzejmość sprawia, iż opisują je mniej przyzwoite ballady i opowieści z całego świata.

Mimo, że ich życie jest lżejsze kobiety szkolą się do walki i obrony jak wszyscy mieszkańcy tego kraju. Nim osiągną dorosłość muszą umieć radzić sobie w walce wręcz, z mieczem albo toporem. Oczywiście zazwyczaj nie używają olbrzymich broni swoich mężczyzn, jednak zwykła, lżejsza broń rzadko ma dla nich tajemnice. Jest to konieczne, aby umiały się bronić tak przed potworami jak i zbyt nachalnymi obcokrajowcami. Zazwyczaj wychodzi im to całkiem skutecznie dzięki dużej zwinności jak i mądrości tych pięknych kobiet.

Włosy ludu Pyruna oraz ich oczy w przeciwieństwie do większości innych ludów nie mają jednego dominującego koloru. Włosy są na ogól słomiane, ciemne lub kasztanowe, jednak prawie nigdy złote, kruczoczarne czy płomienno rude. Ich oczy zaś mają pełną spotykaną u ludzi paletę czyli brązowe, szare, niebieskie i zielone. Choć może się to wydać dziwne, jako, że ojczyzna tego ludu jest prawie zawsze pochmurna i rzadko słoneczna to sami mieszkańcy są zazwyczaj dość opaleni. Nie są co prawda brązowi jak drewno ani czarni jak kamień ale bladych osób u nich też nie doświadczysz.
Nie doświadczysz też osób otyłych. Nie jest to spowodowane doskonałą przemianą materii jak u elfów, i w ciele każdego jest drobna warstwa tłuszczu, który zapewnia mięśniom dodatkową ochronę. Brak otyłości jest spowodowany tym, że otyłość to słabość. A słabość oznacza śmierć. Z tego samego powodu nieomal niema tam kalek. Przez silną selekcje naturalną zapewnianą przez surowy klimat i pełne od bestii i potworów ziemie przeżywają tylko najsilniejsi i najzdrowsi.
Ubiór:Kraina zajmowana przez Synów Pyruna jest zimna i wietrzna siłą rzeczy należy się, więc ubierać ciepło. Co prawda zamieszkujący je lud przywykł do tych warunków tak znacznie iż są w stanie chodzić półnago kiedy mieszkańcy innych krain opatuleni w grube płaszcze szczekają ciągle zębami to jednak nawet oni nie są w stanie zawsze odpędzać zimna. W kwestii materiałów na ubrania dominują skóry i wełny, z których robi się zwykłe ubrania, zaś płaszcze na ogół są futrzane, czasem podbite jakimś importowanym materiałem. Pyruni importują również jedwab i bawełnę z przeznaczeniem na bieliznę, oraz niektóre suknie dla kobiet. Stroje wełniane są na ogół barwione na stonowane, przyjemne dla oka i nie krzykliwe kolory. Stroje skórzane nie są barwione, ale często ozdabia się je wypalając na nich zawiłe, rozbudowane wzory. Guziki i ozdoby strojów są na ogól kościane, zaś ozdoby ludzi jak kolczyki i pierścionki są zazwyczaj metalowe i piękne w swej prostocie. Warto wspomnieć, że dość popularną sztuką zdobienia ciała są tatuaże, których Pyruni opracowali dwa rodzaje - stałe i czasowe. Tatuaże czasowe są bardziej malunkami, ale dzięki wykorzystaniu tajemnych barwników nie schodzą one z ciała przez kilka miesięcy i to pomimo intensywnego mycia.
Higiena:W brew temu co rozpowiadają róże osoby zazdroszczące Pyrunom ich osiągnięć lud ten bardzo dba o czystość. Każdy dom rodzinny ma wybudowaną własną łaźnie, gdzie przy użyciu specjalnych ziół i gałęzi można nawet najbardziej ubrudzoną i śmierdząca osobę w szybkim czasie doprowadzić do czystości. Co więcej te mieszanki ziołowe które są stosowane w celach czystości dodatkowo przyśpieszają gojenie ran. Co więcej, w saunach często odbywają się również masaże, które pomagają się ludziom odprężyć oraz rozluźnić zmęczone, zastane mięśnie. Przy wadze, jaką sprawność fizyczna, zwinność i siła mają dla Synów Pyruna sztuka masażu jest niezbędnym elementem ich życia.
Sauny mają tez jeszcze jedną istotną funkcję – mianowicie pomagają Pyrunom utrzymać doskonałe zdrowie. Kiedy któryś z nich jest chory to w saunach na ogól odbywa się leczenie aby ciepło lub nawet gorąco pomogły zwalczyć chorobę. Od maleńkości Pyruni poddają się też rytuałowi zwanemu Hartowaniem. Polega on na siedzeniu dłużej chwili w olbrzymiej temperaturze w saunie a poczym wyjściu na taką samą chwilę na dwór. Niezależnie od pory roku czy warunków na dworze. I tak parę razy pod rząd. Trudno określić faktyczne właściwości tego procesu, gdyż nikt z innych ras nie wytrzymał całości tego procesu a doskonały stan zdrowia i odporność Synów Pyruna może być efektem trybu życia i selekcji naturalnej...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Coen
Władca Krainy



Dołączył: 11 Sie 2006
Posty: 141
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Twierdza Tara, księstwo Pyruna, Landaroth

PostWysłany: Pon 13:46, 14 Sie 2006    Temat postu:

Religijność: W przeciwieństwie do większości bogowie Pyrunów nie wymagają od swoich wiernych ciągłych modlitw, pieśni i składania ofiar. Wolą, aby ich wierni wyznawali doktryny wiary swoimi czynami. Aby żyli, walczyli i umierali tak jak należy a nie tylko mówili, że będą tak robić. Efektem tego jest niewielka liczba spisanych modlitw czy świątyń oraz świąt. Kapłani są powszechnie spotykani, nawet oni jednak nie modlą się co chwilę. Bogowie tego ludu wolą, bowiem aby wzywać ich, kiedy to jest naprawdę konieczne, nie zaś przed zrobieniem każdego kroku w obawie, iż się ktoś wywróci. Wolą też aby ludzie umieli sami sobie radzić a nie polegali tylko na ich opiece. Zbyt częste zwracanie się do bogów jest nawet zdolne ich rozgniewać...

Panteon synów Pyruna:

Pyrun: Jest największym i najważniejszym bogiem całego panteonu. Pyruńczycy uważają, że jest on ojcem ich ludu oraz sędzią po śmierci. To on ocenia czy ktoś, kto zmarł był honorowy czy nie i w zależności od tego albo wpuszcza go do Niwii – Pyruńskiego odpowiednika raju – albo skazuje na tułaczkę po lodowych bezdrożach – które są odpowiednikiem piekła. Jest on również panem bitew, czuwającym nad tym, aby walczyć mężnie i honorowo i jeśli tak jest to bitwa cieszy jego oko. Jest on żonaty z Mykoszą, z która darzą się prawdziwą miłością, choć jak każde małżeństwo czasem się kłócą. Synowie Pyruna uważają, iż to ten bóg przy urodzeniu się dziecka tchnie w niego cząstkę swego ducha, aby kolejny Pyruńczyk miał siłę walczyć z życiem i niosącym się z nim przeciwnościami. Świętymi miejscami Pyruna są wiekowe, żywe dęby, które według wierzeń rosną na świętej ziemi. Powszechnie uważa się,że orły są posłańcami Pyruna których to oczami dogląda on całego świata. Są to jedyne święte zwierzęta u tego ludu. To on również daje młodym ludziom fantazje w boju jeśli im samym jej zabraknie. Symbolem bóstwa jest biały orzeł na czerwonym tle:

Charakter: Chaotyczny Dobry
Dziedziny: Synowie Pyruna, Honor, Śmierć, Bitwa
Ulubiona Broń: Sługa Honoru (ogromny topór) lub Ostrze Honoru (ogromny miecz)


Mykosza:Jest najważniejszą boginią w panteonie. Jest żoną Pyruna i jest uważana za matkę całego ludu. To ona według legendy daje kobiecie siłę aby mogła znaleźć się przy nadziei oraz urodzić zdrowe dziecko. Jest uważana za kochającą żonę i matkę, posiadającą jednak silny charakter. W efekcie tego czasem kłuci się ze swoim mężem, z którym jednak szczerze i wzajemnie się kochają. Kiedy zaś się potem namiętnie godzą po kłótni i wynagradzają sobie krzywdy bogini lekko traci kontrolę nad swoimi mocami. Wtedy w oddali można słyszeć dźwięki burzy gdyż jest ona gromowładna.
Mykosza jest uważana za strażniczka ognia i ogniska domowego, oraz w aspektach cielesnych za boginie namiętności. To ona daje młodym fantazje w alkowach jeśli im samym jej zabraknie. Bogini ta jest również patronką Stalowych Sióstr. Świętymi miejscami Mykoszy są leśne polany, na których w lecie rośnie bujna, miętka i soczysta trawa. Symbolem zaś jest stylizowany piorun wydobywający się z płonącej misy:

Charakter: Neutralny Dobry
Dziedziny: Stalowe Siostry, Ogień, Pioruny, Seksualność
Ulubiona Broń: Iskrownik (miecz półtoraręczny)


Swaróg: Swaróg: Jest młodszym bratem Pyruna, dawniej, przed wiekami był najgorszym i najsurowszym z bogów. Władał on zimą i był równie okrutny i niewzruszony jak ona. Aż pewnego dnia, w czasie Buntu Magów przechadzał się zimą po lesie i znalazł jedną z ofiar tej wojny. Mała dziewczynka, odmieniona i udręczona przez pozbawionych honoru i poczucia obowiązku magów. Widząc jej straszny los Swaróg zapałał taka wściekłością, iż zima tego roku zniknęła jakby nigdy jej nie było a wściekły bóg zstąpił na ziemię osobiście zabijając najpotężniejszych ze złoczyńców.
Po wojnie młodszy z braci odkrył, że został odmieniony przez los tej małej dziewczynki. Postanowił, bowiem, że zadaniem silnych jest ochraniać słabych od złego. Być im życzliwym i pomagać w potrzebie. Pyrun przyjął zmianę brata z olbrzymią radością ogłaszając mu, że w końcu dorósł. Z kolei w świecie śmiertelników kiedy postanowiono ponownie zacząć parać się magią powołano również grupę magów-kapłanów-wojowników mających za zadanie pilnować aby tragedia z Buntu nigdy się nie powtórzyła. Sęziowie wybrali za swojego patrona właśnie Swaróga i to jemu składają przysięgę na niezawisłość swoich sądów, od niego też dostają głębsze wejrzenie w sprawę. Dzięki temu ich wyroki są zawsze trafne. Za świątynie Swaróga uważa się wszystkie warowne karczmy i forty w dziczy mające zapewniać schronienie podróżnym...
Symbolem Swaróga jest para czarnych, zwierzęcych rogów:

Charakter: Praworządny Dobry
Dziedziny: Sędziowie, Zima, Życzliwość, Obrona słabszych
Ulubiona Broń: Lodowe ostrze (topór bojowy)


Jarowit: Jest to półbóg, syn śmiertelnej kobiety i Swaróga. W czasie swojego śmiertelnego życia pracował on jako kowal, jednak kiedy ojciec uczynił go bogiem Jarowit skupił się na taktyce i strategii osiągając w niej mistrzostwo. Służy wiernie swoim wyznawcom zsyłając generałom natchnienie przed bitwą, wymagając zaś od swego ludu lojalności i posłuszeństwa rozkazom. Nadal jednak na wspomnienie kowalskiego zakładu uśmiecha się do wspomnień, dlatego uznaje siego również za patrona tego zawodu. Podobno zbliżył się mocno z Szarką, Pyruńską półboginią, kapłani mówią nawet coś o płomiennym romansie miedzy tymi bóstwami.
Jarowit nie posiada świątyń jako takich, zamiast tego w każdej fortecy i budowli obronnej – w tym w tych co uznaje się za świątynie Swaróga – ma postawioną małą kapliczkę. Jego symbolem jest czerwony miecz pod czerwoną gwiazdą:

Charakter: Praworządny Neutralny
Dziedziny: Kowalstwo, Strategia, Lojalność, Posłuszeństwo
Ulubiona Broń: Lojalna Furia (Oburęczny młot)


Żiwia: Córka Pyruna i Mykoszy nosząca imię będące ewolucją przydomku "Żywe Srebro". Jako dziecko była roześmiana, rozśpiewana i rozbrykana jak żaden inny bóg na świecie. Niewiele się zmieniło jak dorosła stało się, więc naturalnym, iż wzięła w opiekę zabawy, pieśni i pieśniarzy. Jest to jedna z niewielu, znanych religii, jeśli nie jedyna, która niema żadnych kapłanów, świątyń ani miejsc kultu. Bogini ta nie lubi, aby zaprzątano jej głowę takimi przyziemnymi sprawami. Zamiast tego uważa się, że każde miejsce dobrej zabawy staje się na czas jej trwania świątynią bogini. Żiwia, jeśli zabawa jest dobra i radosna czasem dołącza do bawiących się a jej energia, aura i umiejętności wprowadzają bawiących się w jeszcze większą ekstazę. Dodatkowo będąc niezamężną Żiwia utrzymuje dość intymne kontakty z wieloma śmiertelnikami, raz nawet żyła jako śmiertelniczka u boku księcia Wojsława syna Boromira z którym miała jedną córkę. Po śmierci męża bogini odnowiła swoją moc wynosząc córkę do boskiej rangi. Podobnie jak świątyń i kapłanów Żiwia niema też symbolu
Charakter: Chaotyczny Neutralny
Dziedziny: Zabawa, Przyjemności, Pieśni, Tańce
Ulubiona Broń: Konieczność (Sztylet)


Szarka: Jest ona półboginia, córką Żiwi i pyruńskiego księcia Wojsława syna Boromira. Po śmierci ojca, kiedy jej matka wróciła do boskiej mocy wyniosła do rangi bogini również swoją córkę. Szarka jednak będąca blisko ojca od zawsze odziedziczyła po nim zamiłowanie do walki i łowów, oraz do lasów i dzikości. Szarka nie poszła, więc w ślady matki i nie zatrąciła się w zabawach zamiast tego biorąc pod opiekę myśliwych, łowy, marynarzy i wody, po których oni podróżują. Będąc sumienną kobietą szanującą śmiertelników na równi z bogami nie wymaga od swoich wyznawców czołobitności ani chwalebnych pieśni. Woli aby polowali i pływali skutecznie i z szacunkiem dla natury. Od czasu upadku wyspy trzech wzgórz i dołączeniu niedobitków oraz ich bóstw do Synów Pyruna kapłańskie plotki opowiadają o znacznym zbliżeniu między Szarką a Morawskim półbogiem Jarowitem. Bogini ta niema świętych miejsc ani świątyń – który to obyczaj odziedziczyła po matce. Zamiast tego uznaje za święte każde miejsce szczególnie udanego polowania, na czas wstępnego oprawienia zwierzyny. Symbolem Szarki jest mocno zdobiony dwuręczny miecz na tle ognia zamkniętego w kuli:

Charakter: Chaotyczny Dobry
Dziedziny: Wody, Lasy, Łowy, Żeglarstwo
Ulubiona Broń: Szpon (Miecz półotoraręczny) lub Pazur (Miecz dwuręczny)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Coen dnia Wto 23:47, 19 Wrz 2006, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Coen
Władca Krainy



Dołączył: 11 Sie 2006
Posty: 141
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Twierdza Tara, księstwo Pyruna, Landaroth

PostWysłany: Pon 19:31, 14 Sie 2006    Temat postu:

Społeczeństwo

Struktura społeczna: W przeciwieństwie do większości ludów zamieszkujących Londaroth u Synów Pyruna niema żadnej szlachty, w żadnej formie. Nikt nie dziedziczy żadnego tytułu, żadnych przywilejów, żadnych majętności ziemskich. Wszyscy są sobie równi – myśliwi, kapłani, kamieniarze, kowale, wojowie i tak dalej. Naturalnie jak każdy lud muszą oni mieć jakieś ciało rządzące. Jest nim rada, do której zawsze wybiera się najstarszych żyjących członków poszczególnych plemion. W Księstwie Pyruna ze względu na liczne zagrożenia i niesprzyjające warunki bardzo niewiele osób dożywa później starości ci, więc co im się udało muszą albo mieć wiele szczęścia, albo cieszyć się łaską bogów albo być naprawdę wszechstronni i zdolni. Tak czy siak, są zdolni do podejmowania mądrych decyzji, zwłaszcza mając pomoc podobnych im towarzyszy, aby się z nimi uradzić. Jak już wspomniano każde plemię ma swoją radę która podejmuje decyzje w jego wewnętrznych sprawach. Rady zbierają się tylko w najważniejszych sprawach, jak kwestie wojny czy klęsk żywiołowych oraz aby wybierać księcia po śmierci poprzedniego. Książe to osoba mająca taka samą władzę jak rada, ale skupioną w jednej ręce. Tylko cała rada może skontrować jego decyzje, Książe zaś jest wybierany spośród najzdolniejszych i najbardziej zasłużonych Synów Pyruna. Dzięki honorowości tego ludu żaden Książe nie nadużywa danej mu władzy kierując się głownie dobrem wszystkich plemion.

Plemiona: Obecnie istnieje pięć plemion Synów Pyruna, choć tylko cztery z nich są oryginalne. Są to:
Plemie Kraka

Jest to klan żyjący najbardziej na północny wschód, co za tym idzie mające najwięcej kontaktów z innymi rasami. To oni odpowiadają za handel i przyjmują większość zagranicznych gości. Ich główną siedzibą jest warowny gród, choć należałoby już raczej powiedzieć miasto zwane Krakowym Gniazdem lub w skrócie Krakowem. Jest to największe miasto w księstwie nieomal zupełnie kamienno-cegalne, z mocno udeptanymi dobrymi drogami do niego prowadzącymi. Zamieszkujący je lud nauczył się, co nieco o innych narodach i ich zwyczajach, czego efektem jest to, iż nieomal każdy żyjący na tym terenie zna, co najmniej kilka języków, z czego przynajmniej połowę piśmiennie.
Plemie Polan

Plemię to żyje na południowy-zachód od plemienia Kraka, na rozległych poprzecinanych rzekami i jeziorami polach zajmujących środkowe połacie księstwa. Polanie zajmują się uprawą zbóż w czasie krótkiego okresu wegetacji, są tez jedynym plemieniem zajmującym się hodowlą koni i używaniem ich w walce. Główną siedzibą tego klanu jest Dębowy Jar, choć jest to nazwa nader przekorna gdyż grud ten znajduje się na wyspie na Zimnej Rzece. Tutaj również znajdują się zagajniki śliwkowe, których owoce są używane do produkcji słynnej na cały świat pyruńskiej śliwowicy.
Plemię Tara

Tarowie żyją granitowych, stromych górach w południowo-wschodniej części księstwa. Zamieszkując od wieków ten niewzruszony monument przyrody członkowie tego plemienia stali się najlepszymi myśliwymi i tropicielami z pośród wszystkich Synów Pyruna. Gdyby nie to nie byli by w stanie upolować i walczyć z ulotną zwierzyną i potwornymi bestiami zamieszkującymi te szczyty. Ich główna siedziba, twierdza Tara, lub Tarnowem w skrócie jest najbardziej warowną budowlą w całym Księstwie. Rozbudowane i liczne kuźnie wykształciły najlepszych kowali spośród wszystkich plemion. Mimo, że Tarów jest najwięcej spośród plemion ich miasto takiej nie jest gdyż wielu z nich żyje po prostu w lasach, małych wioskach i gospodarstwach.
Plemię Morwilan

Morwilanie są plemieniem żyjącym z morza. Mają niewiele posiadłości ziemskich, ciągną się one jednak nieomal wzdłuż całego wybrzeża. Ich prawdziwą siłą są statki – niewielkie zwinne kogi i holki o niskich burtach i niewielkim zanurzeniu, napędzane jednym żaglem – nadające się zarówno do połowów jak i wypraw łupieżczych czy bitew morskich. Siedzibą plemienia Morwilan jest wyspa Stalowa Wola gdzie członkowie tego plemienia używając naturalnego ukształtowania terenu i drewna stworzyli morską warownie z prawdziwego zdarzenia. Ma ona spory dok oraz stocznie, jest jednak kompletnie zależna od swoich okrętów w kwestii dostaw żywności.
Plemię Morawian

Plemię to początkowo osiedliło się na wyspie Skalege gdzie jednak szybko zostali zniewoleni przez Drowy. Kiedy jednak z pomocą pozostałych plemion zdołali się uwolnić a sama wyspa została zniszczona przez uwolnioną magię zamieszkali oni na kontynencie, w jego zachodniej części. Jako niewolnicy mrocznych elfów nauczyli się jednak sporo – tworzyć cegły, budować z kamienia, używać magii czarodziejów – i zdołali podzielić się tą wiedzą z innymi plemionami. Czasem powodowało to problemy ale ogólnie Dzieci Pyruna stały się dzięki temu silniejsze. Ich miasto, Krawina jest jedynym w pełni ceglanym miastem w Księstwie, wzniesionym na wzgórzu nad rzeczką Praha.
Słowem wyjaśnienia: Chociaż mówi się iż jedno plemię jest ekspertem w jednym a inne w drugim to są to tylko stereotypy. Tak naprawdę wielu członków różnych plemion żyje na terenach innych i pomiędzy nimi i wykonują stereotypowe funkcje, na przykład Morwilanin hoduje konie a Krak jest świetnym myśliwym w południowej puszczy.
Ogień:W społeczności Synów Pyruna ważną rolę odgrywa ogień i ogniska. Nie jest to zaskakujące jak wziąć pod uwagę to, gdzie żyją i jak często i długo panują tam mrozy. Co więcej ogień zazwyczaj odstrasza bestie i rozprasza ciemność która zalega świat nocą. Dlatego każdy gród i każda wioska ma duży, kamienny plac, zazwyczaj w centrum służący do rozpalania wielkich ognisk. Cała społeczność rozpala je co piec dni, czyli dwa razy na dekadzień (używana przez Pyrunów nazwa tygodnia) i zbiera się przy nich. Jest to okazja do biesiady, śpiewania pieśni, snucia opowieści, dobrego jedzenia i picia. Tam też młodziki, co nie przeszły jeszcze rytuału Krwawych Łowów mogą pokazywać, czego się nauczyli bijąc między sobą. Przy ogniskach rozwiązywane są też spory, co odbywa się właśnie przez walkę. Należy jednak zaznaczyć, że takie walki odbywające się bez broni prawie nigdy nie kończą się śmiercią a nader często w jej trakcie oponenci dochodzą do porozumienia i rodzi się między nimi przyjaźń. Walczyć zawsze muszą Ci co wiodą spór, nie zaś wyznaczone przez nich osoby. Jedyna różnica to, kiedy mężczyzna ma konflikt z kobietą. Aby mężczyźni ich nie pozabijali, to w takim przypadku najbliższa mężczyźnie kobieta lub najbliższy kobiecie mężczyzna może ich zastąpić, aby walczyły osoby tej samej płci. Nie licząc tego jest tylko jeden rodzaj walk między klanami. Są to wyprawy po branki. Zostały one ustanowione, aby nie było małżeństw w obrębie jednego klanu, które to niszczą krew. Dlatego co roku o różnych porach młodzi mężczyźni organizują wielką wyprawę na ziemie innego klanu i siłą porywają dla siebie kobiety. Honor jednak nakłada na nich ograniczenia – mogą brać tylko kobiety nie zamężne i nie związane, nie mogą ich też skrzywdzić. Bracia kobiet często stają w obronie i wywiązuje się regularna bitwa która jednak nie jest na śmierć i życie. Co prawda głębokie cięcia i połamane kości są przy tym nagminne ale nikt nad tym za bardzo nie płacze. Kobiety potem dostarcza się na ziemie swojego klanu gdzie zostają one związane – kolorowym sznurem na przegubie lewej dłoni – co symbolizuje iż są one brankami i nie wolno ich zdobywać ponownie. Pozostają w tym stanie dopóki nie wybiorą sobie mężów lub nie zdecydują się na zostanie jedną ze Stalowych Sióstr. Efektem tego mieszania się krwi jest różnorodność kolorów włosów i oczu w obrębie plemion. Legenda głosi, że na początku każdy klan miał jeden kolor oczu i włosów.
Edukacja: W Księstwie niema szkół jako takich. Dzieci uczą się wszystkich niezbędnych umiejętności od rodziców i ewentualnie dziadków, drogi honoru i właściwego postępowania oraz odwagi poznają zaś przy ogniskach. Z kolei przyszłych zawodów, jakie będą wykonywać uczą się od rzemieślników na przestrzeni lat. Każdy rzemieślnik ma kilku czeladników. Co do skuteczności tej formy edukacji to należy zaznaczyć iż zazwyczaj ci Pyrunowie którzy wejdą w wiek dorosły są wszechstronnie wykształceni i przystosowani do życia. Ciekawostką jest to, że prawie wszyscy Synowie Pyruna mają umiejętność czytania i pisania, w chociaż jednym języku, która to w większości świata jest traktowana jako coś dla elit.
Rodzina: Jest to podstawowa komórka społeczeństwa. Każda rodzina składa się z ojca i matki oraz ich potomstwa. Kiedy potomstwo dorasta i wchodzi w związek małżeński automatycznie staje się nową rodziną. Natomiast dziadkowie, wujowie i tak dalej tworzą z kolei dany ród, czyli szerszą rodzinę. Nikt jednak nie spisuje tu drzew genealogicznych, więc mało, kto pamięta więcej niż 5 przodków wstecz. Pewną rzecz pożądaną przez wielu mężczyzn z innych krajów jest to, że mężczyźni Pyrunów nie mają teściów. Jako, że ich kobiety pochodzą z innych klanów i w zasadzie nie utrzymuje się kontaktów z jej rodziną mężczyźni nie mają skąd wsiąść ani teściowej ani teścia. Po fakcie kobiety też ich nie mają, jako, że po ślubie są traktowane jako córki przez rodziców mężczyzny. Smutnym faktem natomiast jest to, że mimo iż rodziny mają na ogół na przestrzeni lat bardzo dużo dzieci – średnio piętnaścioro – to tylko niewiele z nich doczekuje założenia własnych rodzin...
Rola kobiety: Społeczność Synów Pyruna jest mocno patryjarchalna mylił by się jednak ten kto by sądził iż kobiety są u nich poniżane. Faktem jest, iż niektóre przywileje są dla nich niedostępne – nie mogą zając funkcji księcia ni służyć w radzie starszych nawet będąc najstarszymi osobami w całym plemieniu. Jednak jako, że to kobieta sprowadza na świat życie, oraz na ogól opiekuje się domem otacza się je znacznym szacunkiem. Mężczyźni mają obowiązek bronić ich za wszelką cenę oraz pomagać, gdy o to poproszą. To do kobiet należy też prawo wybierania sobie męża – co prawda mężczyzna może odmówić, nie może jednak później wybrać innej kobiety, musi czekać aż jakaś inna znowu wybierze jego. Uderzenie kobiety jest również uważane za żałosny akt słabości. Bo co to za mężczyzna, który musi się uciekać do bicia aby przekonać kobietę do swojego zdania czy aby ją uspokoić? Jakże słaby musi być?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Coen dnia Śro 10:13, 20 Wrz 2006, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Coen
Władca Krainy



Dołączył: 11 Sie 2006
Posty: 141
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Twierdza Tara, księstwo Pyruna, Landaroth

PostWysłany: Wto 1:14, 15 Sie 2006    Temat postu:

Książe: Od czterech lat księciem panującym u Pyrunów jest Mściwoj syn Bogusława

Ten urodzony blisko trzy dekady temu wojownik od dziecka wykazywał się niezwykła odwagą i siłą. W wieku zaledwie dwunastu wiosen zdołał podnieść Płytę Przeznaczenia i wydobyć Miecz Ojca. W czasie Krwawych Łowów jego przeciwnikiem stał się mięsożerny Szary Goryl z Południowej Puszczy. Jak nie trudno się domyślić Mściwoj wygrał i nosi dziś trzy jego kły jako swój Dowód Dorosłości.

W ciągu całego życia Mściwoj kierował się nakazami honoru, byłteż lojalnym toważyszem i nieustraszonym wojownikiem a jego zwycięstwa trudno już dziś zliczyć. Nie jest na pewno doskonały i nie zna się na wszystkim, nie jest jednak arogancki dzięki czemu jeśli czegoś nie wie, to po prostu pyta i słucha odpowiedzi. Nie pozwala się jednak innym wodzić za nos. Co ciekawe, mimo iż nie jest największym z Synów Pyruna, mierzy bowiem 6 łokci i 1 palec wzrostu waży zaś tylko 11 kamieni to jego siła jest nieomal niezmierzona. We wszystkich zawodach siłowych w ciągu ostatnich pięciu lat prawie nigdy nie znalazł pogromcy...

Póki, co jest stanu wolnego, choć niejedna kobieta spogląda na niego więcej niż przychylnym okiem. Niektórzy jednak przewidują, że będzie on chciał ożenić się z Drohomirą, ostatnią spadkobierczynią królewskiej linii wyspiarzy. Niema już ona, co prawda władzy, jednak taki związek miałby silne znaczenie symboliczne. Ale to tylko przewidywania...
Ulubioną bronią Księcia Mściwoja jest miecz dwuręczny w walce, którym osiągną znaczną wprawę, choć inne bronie powszechnie spotykanie u Synów Pyruna również nie są mu obce. Wielu jednak uważa, iż jego najniebezpieczniejszą bronią jest lotny umysł oraz dłonie zdolne kruszyć głazy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Coen
Władca Krainy



Dołączył: 11 Sie 2006
Posty: 141
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Twierdza Tara, księstwo Pyruna, Landaroth

PostWysłany: Wto 15:46, 15 Sie 2006    Temat postu:

Rytuały, święta, zwyczaje i obyczaje

Rytuały:

Postrzyżyny: Rytuał ten obowiązujący tak samo chłopców jak i dziewcząt oznacza wejście w wiek mlodzieńczy. Odbywa się zawsze ze zniknięciem zalegających śniegów i dotyczy wszystkich dzieci, które skończyły dziesięc lat. W trakcie tego rytuału matki strzygą swoje dzieci na łysko, mężczyźni zaś zbierają się na naradę razem z kapłanami. Narada trwa do wieczora, kiedy to rozpalone zostają ogniska i rozpoczyna się biesiada. W jej trakcie zwieńczeniem narady jest wybranie dla każdego nowego młodzieńca i młódki prawdziwego imienia. Wcześniejsze było imieniem wieku dziecięcego i było tymczasowe. Po postrzyżynach każdy ma już swoje stałe imię. Imiona Pyrunów są zawsze dwuczłonowe i uważa się, że są przepowiednią, co do charakteru, przyszłości lub przeznaczenia młodej osoby. I tak na przykład imię Boromir składa się z członów Boro – co oznacza bory lub lasy i mir co oznacza lubić, miłować. Nosząca je osoba lubi, będzie lub ma przeznaczone miłować lasy, lub być miłowanym przez lasy. Przepowiednie nigdy nie są konkretne i nie zawsze się spełniają, choć czasem robią to w bardzo niespodziewany sposób. W efekcie mało, który Syn Pyruna wierzy w z góry spisane i określone przeznaczenie. Większość postrzega je jako możliwość a od samych śmiertelników zależy jak i czy w ogóle do niego dojdą...

Krwawe Łowy: jest to najważniejszy rytuał w życiu każdego mężczyzny. Zaczyna się on niejako w momencie jego narodzin. Wtedy to ojciec zleca kowalowi – lub sam to robi, jeśli nim jest – wykucie wspaniałego, szerokiego miecza zwanego Mieczem Ojca. Jednocześnie kamieniarz tworzy płaską kamienną płytę z dobrymi uchwytami na dłonie. Zwie się ona Płytą Przeznaczenia. Zawsze musi ona ważyć tyle samo – dokładnie 10 kamieni. Następnie ojciec kładzie zakonserwowany fizycznie i magicznie miecz na ziemi i przykrywa go Płytą. Żaden deszcz, śnieg ani mróz nigdy nie zniszczy leżącego pod nią ostrza.
Kiedy młodzieniec urośnie dostatecznie w siłę ma podnieść te płytę i wydobyć miecz. Jak uda mu się już ta sztuka rozpoczyna przygotowania do łowów. Cały ród a często cała społeczność zbiera się wtedy na drobnej ceremonii w czasie, której młodzieńca rozdziewa się kompletnie a jego ciało znaczy specjalnymi malunkami. Zawarta w nich magia uchroni w czasie Łowów młodzieńca przed chorobami, truciznami i jadami. Kiedy to już jest gotowe młodzieniec żegna się z rodziną po czym zabrawszy miecz nago wyrusza w puszcze, wraz ze zmierzchem. Jego zadanie jest proste – musi odnaleźć jakiegoś potwora i stanąć z nim do walki. Musi ją wygrać poczym nie zależnie od swoich ewentualnych ran zabrać truchło z powrotem do wioski. Jeśli jest ono za ciężkie, aby je przenieść musi zabrać łeb i jedna łapę potwora. Nikt, nigdy nie może mu pomóc w żadnym etapie samych łowów. Jeśli mu się to uda i pomimo pomocy najbliższych nie umrze od ran, kapłani zbierają się na ceremonie. Poświęcają oni zarówno zwycięskiego młodzieńca i z przyniesionego przezeń truchła tworzą dla niego specjalny amulet. Wisior taki, składający się ze szponów lub zębów pokonanej przez siebie bestii nosi każdy dorosły Syn Pyruna. Tradycyjnie zdobycie go oznacza wkroczenie w wiek dorosły. Niestety spośród tych, co tego dożyją mniej więcej tylko czterech, czasem pięciu na dziesięciu chłopców przeżywa ten rytuał. Ciała tych, co im się nie powiodło na zawsze pozostają w puszczy, z czasem tylko odnajduje się ich miecze, które są potem składowane przy świętych dębach Pyruna. Zaś ci, co zdołali wrócić mogą używać Miecza Ojca tak długo jak chcą. Płyty Przeznaczenia zazwyczaj przechodzą z pokolenia na pokolenie, nowe wykonuje się tylko wtedy gdy brakuje już istniejących.

Małżeństwo: Można uznać, iż kwestie związane z małżeństwem zaczynają się już w czasie wypraw po branki. Kiedy zwycięzcy powrócą już z nowymi dziewczętami i zostaną one już włączone do nowego plemienia następuje okres wyboru. Dziewczęta obserwują i poznają wolnych mężczyzn, poczym wybierają tego, który najbardziej im odpowiada i nie został już wybrany przez inną dziewczynę. Jeśli i wybranemu odpowiada wybierająca na okres roku i jednego dnia ich dłonie zostają związane razem sznurem o długości łokcia. Przez ten rok młodzi ludzie robią razem wszystko, są ze sobą przez całą dobę, przez dziesięć dni dekadnia. Razem polują, razem walczą, razem odpoczywają i razem bawią się. Ten czas jest im dany po to, aby mogli się dokładnie poznać, we wszystkich wadach i zaletach, oraz jeśli im to pisane – aby mogli się w sobie zakochać. Jeśli po tym okresie mają siebie serdecznie dość to mogą zdjąć pęta i szukać nowych parternów – choć z każdym kolejnym też muszą być związani na rok i jeden dzień. Jeśli zaś chcą być dalej razem znaczy to, że zaślubiny mogą się rozpocząć. Tak jak u wielu ras i u Synów Pyruna są one huczne. Rozpala się na tę okazje ognisko i sprasza ród oraz przyjaciół. Biesiada zaczyna się wraz ze świtem i trwa do wieczora. Para młoda oraz kapłan Pyruna, lub Mykoszy – czasem oboje – to jedyni, którym nie wolno spożywać alkoholu, choć i tak do kluczowej części ceremonii, która ma miejsce o zachodzie słońca większość biesiadników jest jeszcze świadoma, co się dzieje.
O zachodzie słońca kapłan specjalnie do tego przeznaczonym sztyletem rozcina linę, która krępowała nadgarstki młodej pary. Następnie tym samym nożem bardzo głęboko, aż do kości przecinają wzdłuż wnętrze prawej dłoni tak mężczyzny jak i kobiety. Robi to na tyle wprawnie, aby nie uszkodzić żadnych ścięgien. W tym samym czasie matka pary młodej wkłada im w lewe dłonie szczyptę soli. Następnie kapłan modli się do boskiego małżeństwa o wsparcie i łaskę dla nowożeńców oni sami zaś stają na przeciwko siebie. Jednocześnie splatają swoje zranione dłonie z trzymającymi sól dłońmi przyszłego małżonka oraz zaczynają się całować tak namiętnie jak tylko potrafią. Muszą to robić dopóki sól się nie rozpuści i ból nie zniknie. Symbolizuje to fakt, iż małżeństwo może przynieść wiele przyjemności, ale i bólu. Przyjemność jest jednak dłuższa i większa. Potem biesiada trwa dalej aż do północy, kiedy to młoda para udaje się do specjalnie dla nich na dalsze życie przygotowanego domu. Zostają tam "pielęgnując się" dopóki rana się nie zabliźni, rodzina i przyjaciele załatwiają ich potrzeby nie wchodząc do środka. Blizna, która pozostaje po ranie jest dla wszystkich znakiem, iż ta osoba jest już w związku małżeńskim. Kiedy jedno z małżonków z powodu śmierci traci drugie magia zawarta w tamtym ceremonialnym nożu sprawia, że blizna znika. W ten sposób w przypadku zaginięć małżonkowie przynajmniej wiedzą jak długo żywić mogą nadzieje na odzyskanie swojej drugiej połowy.
Rozwody są u Synów Pyruna niespotykane, natomiast kwestie zdrady małżeńskiej rozpatruje się jako zwykłą kłótnie czy spór, czyli przez bitkę przy ognisku. Walczą wtedy zdradzony małżonek z kochankiem lub kochanką swojej drugiej polowy. Jednak to też jest rzadko spotykane.
Jako, że żadnemu przedstawicielowi innych ras i narodów nie udało się znieść tej ceremonii zaślubin w przypadku małżeństwa takiej osoby z Synem lub Córką Pyruna ślub odbywa się według obyczaju cudzoziemca.

Śmierć i pochowek:
W krainie takiej jak Księstwo Pyrunów śmierć jest nieodzownym towarzyszem każdego, kto żyje. Dlatego lud zamieszkujący te ziemię od wieków nauczył się nie bać się śmierci. Dla Pyrunów śmierć nie jest czymś strasznym i przerażającym. Śmierć dla nich po prostu jest. Nikt przed nią nie ucieknie, nikt jej nie pokona. Śmierć nie jest jednak końcem a jedynie zmianą miejsca zamieszkania. Jeśli jednak tylko istnieje szansa na ocalenie, która nie naruszyłaby zasad honoru Synowie Pyruna uważają, że należy z niej skorzystać. Inaczej oznaczałoby to poddanie się a poddanie się nie jest honorowe.
Co ciekawe Pyruni nie mają nieomal w ogóle obrządków pogrzebowych. Nie budują grobów, stosów ani okrętów dla swoich zmarłych, nawet dla książąt. Czuwają tylko przy umierającym dopóki nie odejdzie z tego świata, poczym odzierają jego ciało z całego wyposażenia i porzucają je poza miastem w leśnej głuszy. Uważają, bowiem iż ciało jest tylko narzędziem. Powłoką utrzymującą nieśmiertelnego ducha na tym świecie a kiedy duch opuści je już staje się bezużyteczna. Porzucają ją, więc w lesie, aby mógł się on nią odpowiednio zaopiekować. Jak mówią, jest to również praktyczne. Każdego roku ginie ich tylu, że po tylu wiekach ciała pokrywałyby całe Księstwo trzy razy i jeszcze by zostało na zaś. Wyposażenie zawsze zaś się przyda żywym. Na pewno bardziej niż umarłym. Tak samo robią kiedy znajdą kogoś zmarłego w lesie, tyle, że oceniają co jeszcze jest zdatne do użycia i to zabierają, poczym używają po dokładnym oczyszczeniu i ewentualnej naprawie.

Święta:

Pogodna noc: jest to jedno z dwóch świąt religijnych obchodzonych przez Synów Pyruna. Poświęcone Mykoszy bywa czasem nazywane Radosnym Świętem lub Świętem Życia. Przypada ono na noc jesiennej równonocny, choć świętowanie zaczyna się już w południe a przygotowania o poranku. Na placach ognisk składuje się specjalnie na tę okazje przygotowane drewno, które układa się w olbrzymie stosy. Polana są tak dobrane, ustawione i przygotowane, aby żwawy ogień utrzymywał się aż do świtu. Kapłani i kapłanki Mykoszy dodają do stosów tajemnych wolno palących się ziół, choć ogień jeszcze nie płonie. Mniej więcej koło południa zaczyna się radosna biesiada, pełna hulaszczych pieśni, sprośnych opowieści i radosnych śmiechów. Alkohol leje się strumieniami nikt jednak, kto choć raz przeżył to święto nie spija się na nim. Wie, że nie warto.
O zachodzie słońca, przy chwalebnej pieśni, do Mykoszy kapłani podpalają stosy, muzykanci zaś zaczynają grać skoczne, taneczne piosenki. Wtedy też wszyscy dorośli zaczynają tańczyć w jej rytm, zioła dodane do stosów zaczynają zaś oddziaływać na zebranych. Pierwsze odczuwają je dzieci, nawet w najdalszym miejscu wioski. Zioła powodują u nich przyjemny, spokojny, głęboki sen. Na młodych i dorosłych działają one zgoła odmiennie. Pod wpływem ich bezwonnego działania i błogosławieństwa bogini mężczyźni i kobiety zaczynają czuć narastające podniecenie. Pary, nawet te skłócone zaczynają zbliżać się do siebie, zaś Ci co są samotni odnajdują sobie drugą połowę. Mniej więcej po półtorej polana pary nie potrzebują już muzyki i grajkowie dołączają do tańczących i również odnajdują sobie bratnie dusze. Na tym etapie pary tańczą już splecione ze sobą a zioła i bogini sprawia, że wszystko czują znacznie silniej. Niedługo potem mężczyźni zarzucają sobie kobiety na ramiona i odchodzą w mrok. Po jakimś czasie w całej wiosce słychać tylko trzask ognisk, śpiew wiatru i dźwięki miłosnych uniesień.
O poranku czar przestaje działać a wyczerpane pary zasypiają snem zasłużonych. Kiedy się budzą pamiętają wszystko dokładnie, na czele z przyjemnością jaką sobie wzajemnie dali. Nie wiadomo czy przez to, czy ponownie przez interwencje Mykoszy wszystkie spory i kłótnie, które mogłyby zaszkodzić spójności małżeństw Synów i Cór Pyruna zdają się nie mieć większego znaczenia. Dzięki temu łatwiej im dojść w ich kwestii do porozumienia. Możliwe, iż właśnie dzięki Pogodnej nocy niema u Pyrunów rozwodów. Pary które nie były wcześniej razem nie są zobligowane do zawarcia małżeństwa, jednak często jest to następstwem tej nocy. Innym celem tego święta może być to, iż ewentualna ciąża poczęta w jesienną równonoc będzie miała rozwiązanie na początku lata...
W Radosnym Święcie mogą brać udział obcokrajowcy, tak samotni jak i w parach i efekt jest taki sam.

Dzień Pamięci: zwany też czasem dniem Honoru lub Świętem Zmarłych. Święto to zaczyna się przed świtem przesilenia letniego, kiedy to pod okien kapłanów i kapłanek Pyruna ustawia się stosy ogniskowe, oraz szykuje wielką ucztę. Zaczyna się ona, kiedy pierwsze promienie słońca wyjdą zza horyzontu od dziękczynnej pieśni sławiącej honor i siłę poległych wojowników. Później grajkowie grają doniosłe pieśni a zebrani opowiadają historie swoich honorowych przodków. Nikt nikomu nie przerywa, jak jeden kończy to drugi zaczyna. Co jakiś czas jednak glos oddaje się kapłanowi który opowiada historie bohaterów całego księstwa. Opowiada o Przemysławie synu Góromira, o Szarce córce Groma, o Wojborze Sprawiedliwym i wielu, wielu innych. Dzieci mogą się bawić, jeśli nie będą przeszkadzać, większość jednak woli siąść i słuchać opowieści, zwłaszcza, że na okazje tego święta ludy różnych plemion migrują między sobą i opowiadają historie swoich przodków. Obcokrajowcy również mogą brać udział w tym obrzędzie i opowiadać historie swoich przodków. Jeśli jednak spróbowaliby opowiadać historie niehonorowe narażają się na wielki gniew zebranych. Takie samo niebezpieczeństwo wiąże się z wyśmiane którejś z opowieści gospodarzy...
Obrzęd kończy się o zachodzie słońca kiedy to kapłan – lub Książe przy ognisku przy którym sam ucztuje, słucha i snuje opowieści – staje nad wygasającym ogniskiem i wygłasza przemowę każącą zebranym zapamiętać to co usłyszeli z chwalebnej historii tych co polegli przed nimi. I wyciągać z tego naukę na przyszłość.

Inne:

Zawody siłowe: siła fizyczna i wytrzymałość mają ogromne znaczenie dla Dzieci Pyruna. Dlatego wszelkiej maści zawdy mające szlifować i testować te cechy są w Księstwie bardzo popularne. Podnoszenie głazów, przerzucanie belek, ścianie drzew, wyginanie metalu, bieganie z obciążeniem, podnoszenie się na gałęziach i wiele, wiele innych konkurencji jest na bieżąco rozgrywanych we wszystkich miastach i wsiach Księstwa. Szczególnie popularne jest tak zwane "Wzruszanie góry". Konkurencja ta polega na przeciąganiu z miejsca na miejsce kamiennych bloków, do których przymocowano doskonałej jakości łańcuch. Waga bloków waha się od 5 do 50 kamieni. Zawody są otwarte dla wszystkich aczkolwiek nikt poza Synami Pyruna nie radzi sobie z najcięższymi z nich a i niektóre lżejsze dla obcokrajowców mogą być niebezpieczne.
Kobiety z kolei współzawodniczą w konkurencjach bardziej sprawnościowych niż siłowych. Stania na rękach, wspinaczki, przeskakiwanie z nóg na ręce, znowu na nogi i znowu na ręce i znowu na nogi to tylko niektóre zabawy, jakie rozgrywają kobiety. Oczywiście nikt nie broni ćwiczyć podnoszenia ciężarów kobietom czy sprawności mężczyznom. Po prostu kwestie estetyczno tradycyjne ustaliły taki podział.
Warto zaznaczyć, że nie licząc uznania i gratulacji nie można w tych zawodach niczego wygrać.

Zbrodnie i kary: Z racji mentalności tego ludu niewiele jest w Księstwie na twardo ustalonych kar za konkretne zbrodnie. Najstraszliwszą, i owianą ponurą sławą na całym świecie jest nawleczenie na pal. Sama metoda jest zbyt brutalna, aby ją opisywać i lepiej niech każdy się sam domyśli, o co chodzi. Zaznaczyć należy, iż Synowie Pyruna praktykują te brutalną karę w dwóch formach. Pierwsza z nich polegająca na płytkim nawleczeniu osoby, poczym ustawieniu pala, co by nieszczęśnik konał przez wiele dni. Każdemu z nich daje się również strażnika który pilnuje aby nikt nie ściągną nawleczonego, oraz aby wykrył moment w którym skazaniec zbiera się aby umrzeć. Wtedy to jego obowiązkiem jest podpalić pal razem ze zbrodniarzem. Karę tę praktykuje się tylko za brzemienną w skutkach zdradę w czasie wojny oraz za gwałt na dziecku.
Druga, znacznie "lżejsza" polega na nawleczeniu kogoś do końca, bez zostawiania go na powolne konanie. Ta kara jest stosowana za zdradę, gwałty i zabicie ciężarnej kobiety.
Warte zaznaczenie jest, że w kwestii wszystkich zbrodni tak samo karani są mężczyźni jak i kobiety, oraz że nigdy żadne Dziecię Pyruna nie dopuściło się żadnej z nich. Lud ten uważa jednak, że ich prawa dotyczą wszystkich ludów świata. Dlatego jeśli jakiś Syn lub Córka Pyruna dowiedzą się o dokonaniu którejś z tych zbrodni – a już nie dajcie bogowie – na którymś z ich krajan będzie dość intensywnie dążył do tego, aby dosięgła takiego nieszczęśnika przewidziana przez nich kara i mogą liczyć nieomal na ślepe poparcie wszystkich innych krajan, jakich napotkają. Więcej niż jedną wojnę prowadzono z tego powodu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Coen
Władca Krainy



Dołączył: 11 Sie 2006
Posty: 141
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Twierdza Tara, księstwo Pyruna, Landaroth

PostWysłany: Wto 20:32, 22 Sie 2006    Temat postu:

Mitologia

Dzieci Pyruna nie mają swojej mitologii spisanej w żadnej księdze w jednej niezmienionej formie. Nie jest to też utrwalona na stałe opowieść. Jest to raczej przypowiastka opowiadana z różnymi lokalnymi wariacjami, mająca jednak zawsze to samo przesłanie. W przeciwieństwie do innych ludów Pyruni nie wierzą w to, że ich bogowie stworzyli świat, na którym żyją. Ale może zacznijmy od początku...

Dawno, dawno temu, przed wiekami rasa potężnych, podobnych do nas istot toczyła zażartą wojnę z rasą, której nazwa zaginęła w dziejach przeszłości. Byli to jednak potężni wrogowie i choć każdy z rasy bogów mógł pokonać sam setki przeciwników na każdego przypadały tysiące lub nawet miliony. Bogowie przegrywali, padali kolejno, ulegali przewadze liczebnej wroga. Wtedy Pyrun, najpotężniejszy z pośród bogów razem ze swoją żoną Mykoszą opracowali plan przetrwania dla bogów. Stworzyli oni słabsze istoty. Nie dorównywały ani bogom ani ich wrogom, ale powstawały ich miliony lub nawet miliardy. W czasie kolejnej bitwy na wrogów obok kilku pozostałych bogów spadło horda nowych sprzymierzeńców – istot dziś znanych jako pierwsze Dzieci Pyruna. Bitwa była ciężka i zażarta, trwała też przez eony. Bogowie wygrali, ale żaden z pierwszych jej nie przeżył. Wrogowie zaś zostali tylko pokonani a niezniszczeni. To oznaczało, że wojna niedługo powróci. Niedługo w skali boskiej. Pyrun i Mykosza stanęli, więc przed wyborem. Mogli albo odtworzyć Pierwszych albo pomyśleć nad czymś nowym. Mimo, że Pierwsi byli znacznie słabsi od bogów, nie traktowali ich oni jednak jako gorszych – byli przyjaciółmi, bliskimi, towarzyszami broni. Dlatego ciężko było bogom patrzyć jak umierają tak łatwo i szybko. Dlatego postanowili, że nim nowi wojownicy do nich dołączą do armii w ich świecie potrzebują przeszkolenia.
W tym celu odnaleźli oni inny świat, zamieszkały przez prymitywne istoty. Sięgnęli tam do świata zwierząt i używając go jako surowców i siebie jako wzorców stworzyli ciała, w które następnie wlali swoje nowe dzieci. Nauczyli nowe istoty drogi honoru i odwagi poczym kazali im iść przez życie gromadząc doświadczenie i ucząc się walki. Nie wymagali czołobitnych pokłonów, ani ofiar ze swoich dzieci czy wrogów. Po śmierci śmiertelnego ciała duch odrywa się od niego i wędruje ponownie do krainy bogów. Tam Pyrun ocenia czy był on honorową osobą czy nie. Honorowa zostaje wpuszczona do królestwa Pyruna. Może tam jeść, pić, radować się, znaleźć lub odnaleźć sobie kochanka czy kochankę i szykować się do kolejnej bitwy. Ci zaś, co byli nie honorowi zostają wygnani na mgliste, mroźne pustkowia poza krainą bogów. Podróżują tam przez wieki, bez jedzenia i wody mają czas na przemyślenie swojego zachowania i odpokutowania go. U Pyrunów niema wiecznego potępienia.
Tak więc przez wieki kolejne pokolenia Dzieci Pyruna uczyły się, rosły w siłę i umierały zasilając szeregi armii bogów, armii szykującej się do kolejnej bitwy z wrogiem. Jednak w skutek życia w Landaroth przez tysiąclecia Dzieci Pyruna zintegrowały się z tym światem i uznały go za swój. Czując do nich przyjaźń i rodzicielską troskę bogowie roztoczyli nad swoimi dziećmi opiekę także na tym świecie. I...tak to trwa do dziś...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Coen
Władca Krainy



Dołączył: 11 Sie 2006
Posty: 141
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Twierdza Tara, księstwo Pyruna, Landaroth

PostWysłany: Nie 16:58, 03 Wrz 2006    Temat postu:

Monument Honoru

Głęboko w południowo-zachodniej cześci Pyruńskiej Puszczy, w antycznym, dębowym zagajniku znajduje się jedno z najświętszych i najważniejszych miejsc dla każdego z Dzieci Pyruna – Monument Honoru. Jest to olbrzymi pomnik lub raczej grupa pomników, które zaczynają być widoczne dopiero z niewielkiej odległości, kiedy przebijają się miedzy pniami zagajnika. Monument jest zbudowany na planie siedmiokątna o promieniu przeszło czterystu łokci, który to plan stanowi wysoką na półtora metra kamienną podstawę. Na zewnętrznych krawędziach umieszczono siedem posągów wysokich na 60 do 70 łokci. Przedstawiają one siedmiu potężnie zbudowanych wojowników pod bronią w pozach bojowych. Ich układ sprawia wrażenie jakby szykowali się do śmiertelnej walki w celu chronienia tego, co jest wewnątrz. Pomiędzy posągami poprowadzone są szerokie schody prowadzące na podstawę. W odległości od 98 do 114 łokci od krawędzi wznosi się kolejnych siedem pomników o wysokości od 50 do 60 łokci. Przedstawiają one siedem kobiet, również uzbrojonych i szykujących się do walki gdyby pierwsza linia zawiodła. W samym centrum zaś znajduje się granitowy, posępny monument o bokach długich na 150 łokci i wysokości 60. Wbrew temu, co można by oczekiwać niema na nim żadnych napisów, inskrypcji ani symboli. Jest to metafora tego, iż Honoru nie da się spisać. Nie jest to zbiór regułek, nie jest to ciąg prawideł. Honor po prostu jest a poznanie go i postępowanie zgodnie z nim to praca całego życia.
Co prawda istnieją w innych państwach inne cuda, inne pomniki. Czasem większe, choć ogrom Monumentu zapiera dech w piersiach. Czasem piękniej wykonane, choć posągi mężczyzn i kobiet oddano z dbałością o najdrobniejsze detale, jak układy żył na ciele, czy drobne niedoskonałości. Jednak w tym dziele Dzieci Pyruna urzeka i jednocześnie przeraża, co innego. Widać to po dokładniejszym przyjrzeniu się sposobom obróbki czarnego kamienia: do wykonania tego monumentu nie użyto ani krzty magii! Całość została wydobyte, obrobiona, przyniesiona i połączona jedynie przy użyciu siły ludzkich rąk, nóg i grzbietów! Szczególnie wielkie wrażenie, kiedy odwiedzający już sobie to uświadomią robi główny monument. Jest to, bowiem jeden, niepodzielny kawał kamienia, którego waga musi wynosić przecież tysiące, jeśli nie miliony kamieni.
Choć może się to wydawać dziwne Monument Honoru niema własnej straży. Niema też pułapek ani magii obronnej. Dostęp do niego nie jest ograniczany dla żadnej rasy – która nie jest w stanie wojny z Księstwem naturalnie. Powszechnie uważa się, bowiem iż sami bogowie strzegą tego miejsca, i ukażą tego, kto chciałby je uszkodzić, czy zbezcześcić. Coś w tym może być, jako że nic nie wiadomo o tym, aby ktoś lub coś próbowało to zrobić a sam Monument został nietknięty ani przez zwierzynę, ani przez roślinność, ani przez czas ani przez pogodę. Co więcej, mimo iż sam Monument niema w sobie magii w promieniu kilku popasów od niego nie działa żadna magia.
Dodatkowym efektem jaki wywiera Monument Honoru, jest to, że każdy kto znajdzie się w jego pobliżu mimowolnie poddaje swoje życie refleksji. Zastanawia się na ile sam jest honorową osobą i ewentualnie co musi zrobić, lub odrobić aby się nią stać. Niewiadomo czy to działanie Pyruna czy po prostu samego wydźwięku tego miejsca.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Coen dnia Śro 10:42, 20 Wrz 2006, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Coen
Władca Krainy



Dołączył: 11 Sie 2006
Posty: 141
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Twierdza Tara, księstwo Pyruna, Landaroth

PostWysłany: Nie 21:46, 03 Wrz 2006    Temat postu:

Architektura

Domy: Domostwa Dzieci Pyruna są przystosowane do ciężkich warunków ich krainy. Są one niskie, o spadzistych, ale niewysokich dachach i grubych ścianach. Dzięki temu ciepłe powietrze nie ucieka za wysoko i dom jest ogrzewany skutecznie, zaś ściany długo utrzymują zimno od wnętrz. Dachy z kolei mają tak niewielki spad, aby zatrzymywał się na nich gruby pokład śniegu, na tyle zaś ostry, aby nie zostawało śniegu zbyt dużo, co by się cała konstrukcja nie zawaliła. Ściany są wykonane z całych pni drzew ustawionych poziomo, połączonych w jedną konstrukcje i utrzymywanych przez pionowo ustawione pół pnie (pnie przecięte po długości na pół). Dachy wykonane są z półpni, ustawionych płaską powierzchnią do wierzchu. Drobnych gałęzi i specjalnie wyprawionych futer używa się, aby uszczelnić szpary pomiędzy kawałami drewna. Cała konstrukcja jest oparta na sięgających głęboko w ziemie kamiennych fundamentach. Zazwyczaj fundamenty są wykonane z kamieni, jakie znaleźć można w lasach, na łąkach czy w rzekach, ale czasem są one wyciosywanie ze skał. Wewnątrz domy są urządzone przytulnie i ciepło. W każdym czuć żywego ducha rodziny. Centralnym punktem każdego domostwa jest palenisko, służące zazwyczaj jako główne ogrzewanie oraz źródło światła w nocy. Na nim również przyrządza się strawę. Jest to również główna izba, służąca za jadalnie, pokój dzienny, wypoczynkowy, kuchnie i nieomal wszystkie inne. Jedynie sypialnie są oddzielone, jednak nie ścianami a parawanami z futer. Futer używa się również w zimie do osłonięcia na noc okien i drzwi, aby przez nie, nie uciekało ciepło. W suficie znajduje się otwór służący za komin, zawsze wyposażony w metalowy zadaszenie. Dzięki ciepłu dymu zadaszenie jest zawsze nagrzane i nigdy nie pokrywa się śniegiem ani lodem. Każde z palenisk jest ustawione na grubej na pół palca metalowej płycie. Dzięki temu niema praktycznie ryzyka pożaru.
Są dwa trendy w architekturze domów, spowodowane dostępnością drewna. Na ziemiach Krakan i Taran każdy dom jest oddzielny, patrząc z góry ma zazwyczaj formę kwadratu lub (rzadziej) prostokąta. Z kolei na ziemiach Morwilan i Polan stosuje się domy szeregowe. Nowy dom dobudowuje się do tylnej ściany pierwszego domu w szeregu, przedłużając jego dach. Dzięki temu oszczędza się mniej więcej czwartą część drewna. Domy mieszkalne są dziedziczne. Oznacza to, że nowe buduje się tylko wtedy, kiedy dla jakiejś rodziny niema już wolnych domów.

Warsztaty itp: Budynki użyteczności publicznej jak łaźnie, kuźnie, sioła czy inne są budowane mniej trwale. Zazwyczaj wykonane z półpni, nie są uszczelniane gałęziami, ani nie są budowane na kamiennych fundamentach. Wyjątkiem tutaj są łaźnie, które buduje się jak domy. Dzięki temu wewnątrz może być jak największa temperatura. Łaźnie nie mają jakiegoś określonego wzoru architektury, zawsze mają jednak 3 pomieszczenia: główna salę z paleniskiem, będącą największym pomieszczeniem. Do niej z jednej strony przybudowana jest przebieralnia (koedukacyjna) z wieszakami na ubrania i ławami do siedzenia z drugiej zaś składzik na wodę, węgiel, zioła i inne niezbędne do higieny przyrządy. Podobnie warsztaty nie mają narzuconego wzoru, zazwyczaj jednak mają tylko jedną komnatę, w której mieści się pracowania, skład produktów, narzędzi i przebieralnia. Wyjątkiem jest tu kuźnia i tartak, które są budowane na fundamentach tak samo jak domy. W końcu trudno było by wywijać młotem, piłą czy toporem na rozmiękłym podłożu prawda? Sioła natomiast budowane są na planie koła z dwiema parami na przeciwko siebie ustawionych masywnych drzwi. Budynki te mają tylko podstawowe wyposażenie jak słot, ławy, stojaki na narzędzia i proste przyrządy do drobnych napraw. Nie są to, bowiem budynki mieszkalne czy siedziby gildii, ale raczej coś w rodzaju baz wypadowych

Forty, zamki i twierdze: W tak dzikiej i niebezpiecznej okolicy jak ziemie Pyrunów niezbędne jest stworzenie miejsc i ośrodków poza wioskami i miastami, w których można poczuć się bezpiecznie. W tym celu powstały forty. Są to drewniane budowle, otoczone palisadą z grubych pni. Czasem jest to tylko jedna gospoda, czasem zaś niewiele mniej niż wioska. W fortach każdy jest mile widziany, nikomu schronienie nie zostanie odmówione. Płaci się za to jednak pewnymi ograniczeniami: wszystkie burdy, niebędące zwykłymi sporami mają się odbyć za murami oraz każdy zdolny do noszenia broni w przypadku ataku ma obowiązek wziąć udział w obronie fortu.
Z kolei do obrony całych prowincji używa się zamków i twierdz. Zamki są to niskie, masywne budowle wykonane z dobrze ociosanego i zabezpieczonego drewna. Budowane na skałach albo masywnych fundamentach mają grube ściany, często wzmacniane metalowymi pasami. Zazwyczaj budowane na wieki często noszą na sobie znak upływu czasu. Jako, że budulcem jest drewno nie są one najtrwalsze. Jedynym wyjątkiem jest tu zamek Łokowski zbudowany na wschodniej granicy ziem Polan. Wykonano go z pomocą elfów z królestwa Vesenai ponad 500 lat temu i jest on stworzony z żyjącego, magicznego drewna, które nigdy nie schnie, nie choruje ani nie płonie i wygląda jak kamień. Choć zbudowano je według zaleceń Synów Pyruna ( zbudowane na planie krzyża, niskie, o grubych ścianach i przestronnych wnętrzach) Vesenaiczycy ozdobili go całą grupą typowo elfich ornamentów, płaskorzeźb i malunków.
Twierdze natomiast to najbardziej warowne budowle w Księstwie. Masywne budowle o grubych, kamiennych murach trwają przez wieki na straży ziemi Pyrunów. Wyposażone w wierze i grube mury są zazwyczaj centralnym punktem wszystkich miast. Zamki mają na celu nie tylko stanowić główny punkt oporu dla najeźdźców w przypadku wojny, ale również schronienie dla dzieci niezdolnych unieść broń. Dlatego pod każdym są rozbudowane korytarze na kilku poziomach, w których mogą się oni schronić. Zamki są zazwyczaj niższe niż zamki innych ras, choć wysokie wierze, których każdy zamek ma, co najmniej jedną mogą sprawiać inne wrażenie. Wierze te są zaopatrzone w machiny oblężnicze, jak katapulty i oligardy które mają na celu razić oblegających i niszczyć ich maszyny oblężnicze, co mogą robić skutecznie jako, że strzelają z większej wysokości. Początkowo podstawowym budulcem były tu kamienie i głazy łączone przy użyciu sztuki budowy i zaprawy, ale od czasu dołączenia Morawian do Księstwa znacznie wzrosła potęga twierdz Dzieci Pyruna.
Najsłynniejszymi twierdzami w księstwie są Warownia Tar na najdalej na południowy wschód wysuniętym szczycie oraz Krwawa Skała na wyspie Gromu. Pierwsza z nich to potężna forteca o grubych murach z czterema wieżami na rogach w centrum, której wznosi się niska, przysadzista budowla w centrum, której jest wieża w formie prostopadłościanu. Korytarze są tu wąskie (jak na pyruńskie standardy) a mało, który mur ma mniej niż metr grubości. Wyposażona w wewnętrzną studnie oraz olbrzymie spiżarnie warowania ta najpewniej przetrwa dłużej niż oblegająca ją armia.
Krwawa Skała z kolei to ewenement gdyż nie posiada ona miasta. Będąc tak naprawdę wydrążoną i ociosaną naturalną formacją skalną na niewielkiej wyspie ma nieregularny kształt. W całym Księstwie to tu krasnoludy mogą najbardziej poczuć się jak w domu, choć z ich punktu widzenia twierdza ta jest raczej prymitywna. Co prawda w niektórych miejscach widać dzieło krasnoludzkiego rzemieślnika, nie wiadomo czy wynajętego czy pracującego z jakiegoś innego powodu jest tego jednak za mało aby zmienić wrażenie o całym kompleksie. Twierdza ta zawdzięcza nazwę specyficznemu kamieniowi, z którego została wykonana. W skutek morskiej bryzy i wilgoci zawdzięczanej rozbijającym się o wyspę falom przy wschodzie i zachodzie słońca cała forteca lśni jakby była skapana w świeżej krwi.

Budynki rady starszych: Budynki te stanowią odrębne zagadnienie architektoniczne. Zbliżone wyglądem do zamków, są również budowane na kamiennej lub skalnej podstawie, z ociosanego drewna. Co jednak odróżnia te budynki od zamków to zdobienia i malowanie. Wszystkie ściany od zewnątrz są, bowiem pomalowane na kolor głównego plemienia, nadaje się tez im różne formy. Normą są tu kolumny przytrzymujące zadaszenie nad głównymi wrotami, kamienne schody prowadzące do podestu przed nimi, czy stalowe misy na oliwę u szczytów tych schodów. Same wrota, zaś wykonane z mocnego drewna są ozdobione płaskorzeźbami przedstawiającymi herb państwa otoczony herbami plemion. Każdy z tych budynków ma tylko jedne wroga, prowadzące do wewnątrz. Bezpośrednio za nimi znajduje się długi korytarz prowadzący do okrągłej sali w centrum, której sali w centrum, której znajduje się wyłożone stalą wgłębienie na ognisko. Wokół niego rozłożone są futrzane siedziska dla starszych i ich ewentualnych gości. Po bokach głównej sali i na jej tyłach znajdują się niewielkie pomieszczenia ogólnego przeznaczenia (poczekalnie, komnaty znachora, mała zbrojownia itd). Zazwyczaj korytarz jak i główną sala są bogato zdobione rzeźbami, kolumnami, futrami, trofeami i bronią, niema tu jednak jakiegoś jednego wzoru. W porównaniu z większością innych państw te siedziby władzy mogą się wydawać jakoś specjalnie nieolśniewające, ale na pyruńskie gusta to siedziby rady ociekają przepychem. Jednak lud ten nie byłby sobą gdyby te budynki nie były również funkcjonalne: wszelka broń jest naostrzona i dobrze utrzymana, wrota mocne zaopatrzone w potężny rygiel i temu podobne rzeczy.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Coen dnia Śro 10:50, 20 Wrz 2006, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Coen
Władca Krainy



Dołączył: 11 Sie 2006
Posty: 141
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Twierdza Tara, księstwo Pyruna, Landaroth

PostWysłany: Pon 15:13, 11 Wrz 2006    Temat postu:

Historia cz.I

Nazywam się Santon Vandanel, kronikarz i arcymag elfiego królestwa Vesenai. W ciągu 412 lat mojego życia przemierzyłem prawie cały świat, poznając większość zamieszkujących go ludów. Żaden nie wywarł jednak na mnie takiego wrażenia jak Dzieci Pyruna. Spędziłem z nimi wiele lat słuchając ich opowieści, legend i historii, aby któregoś dnia móc przedstawić dzieje tego niezwykłego ludzkiego narodu.
Niestety, jako że Pyruńczycy nie prowadzą kronik wiele z ich historii zaginęło bezpowrotnie w mrokach czasu, poświęcając jednak wiele pracy zdołałem odtworzyć conieco. Otóż mylą się ci, co twierdza, że to życie na Landaroth ukształtowało ten lud takim, jakim jest teraz. Tak naprawdę to wielcy i silni byli oni już na starym kontynencie, gdzie zamieszkiwali mroźne regiony na granicy nie zdatnego do życia północnego wschodu. Zorganizowani w plemienne społeczności wiedli prosty żywot pełen zmagań z losem i radości z prostych rzeczy. Byli znacznie prymitywniejsi niż obecnie, nie znali jeszcze stali ani techniki obróbki kamienia byli jednak bardzo prężni demograficznie. Było to niezbędne jeśli chcieli przetrwać, gdyż życie na ich ziemiach było ciężkie. Przypuszczalnie wtedy bardziej oddawali cześć świętym zwierzętom uważanym za pośredników między ludźmi a bogami. Wskazywałyby na to historie o wielkich, rzeźbionych totemach, jakie miała wtedy każda osada. Tradycja ich tworzenia nie przetrwała jednak a kult zwierząt został zarzucony z czasem.

Osada dawnych Dzieci Pyruna jeszcze na starym kontynęcie
Mniej więcej 1 100 lat temu Dzieci Pyruna tak jak i inne grupy ludzi zdały sobie sprawę z grożącego ich kontynentowi niebezpieczeństwa. W celu ratowania się, jako, że siła nic nie mogła wskórać przeciwko pustynnieniu ziemi przywódcy plemion zdecydowali, że trzeba się przebić do wybrzeża. Dotarłszy tam, plemiona zaczęły budować stocznie i doki niezbędne do stworzenia floty. Jako, że musieli zaczynać od zera, zajęło to im więcej czasu niż innym ludom, które skupiały się jednak jeszcze na próbach zwalczenia zagrożenia. W ciągu zaledwie kilku dekad powstała infrastruktura i plany niezbędne do budowy floty ewakuacyjnej, zaczynało już jednak brakować drewna. Wiele Dzieci Pyruna oddało życie wydzierając pustyni ostatnie drzewa. Dzieki ich poświęceniu wielu ich braci i sióstr znalazło bezpieczne schronienie na olbrzymich barkach na pokładzie, których wyruszyli na wschód. Wieloletnia podróż do nowego domu pochłonęła kolejne ofiary po latach jednak barki stanęły na mieliźnie w centralnej części kontynentu, na krańcu wysuniętego na zachód półwyspu. Podróżnicy rozkoszowali się przez kilka dekadni suchym lądem pod stopami. Kiedy lodowaty wiatr owiał ich zmęczone ciała wiedzieli, że to jest to miejsce które uczynią swoją nową ojczyzną. Olbrzymia grupa ludzi zaczęła zalewać dzikie, groźne lasy, mroźne i wietrzne pola oraz łąki i piaszczyste lub skaliste wybrzeża aż po granitowe, niewzruszone górskie szczyty.
Jedyny problem polegał na tym, że półwysep, na którym wylądowali i zaczęli zajmować należał wtedy do Imperium Vesenai. Rodu panujące, rozleniwione przez brak poważnych wyzwań przekonały króla, że nie warto przejmować się tą dziwną, paskudną rasą. Zamiast próbować nawiązać kontakty z Dziećmi Pyruna karna ekspedycja wyruszyła na półwysep niosąc ogień i żelazo. Pyruńczycy z kolei byli już zmęczeni ciągłym zmaganiem się z czymś, czego nie mogą zabić. Dlatego kiedy pojawiły się doniesienia o dziwnych, wysokich i chudych istotach niszczących i mordujących ówczesny Książe plemion rozkazał swemu ludowi szykować się do wojny. Nim jednak rozgorzały poważniejsze bitwy sroga, typowa dla półwyspu zima uderzyła z całą mocą. Nasza armia musiała się wycofać z powodu nadchodzących wichrów, śnieżyc i mrozów. Dzieci Pyruna musiały zaś przetrwać zimę. Z powodu ciężkich warunków naturalnych oraz wiecznych ataków wygłodniałych zimą bestii uznaliśmy, że problem rozwiązała za nas natura. Dopiero późną wiosną, z olbrzymim zdziwieniem odkryliśmy, że nasi przeciwnicy przetrwali mrozy i opady. Synowie Pyruna natomiast po ciężkiej, ostrej zimie, jakże podobnej do tej jakie mieli w swojej ojczyźnie byli już pewni, że znaleźli miejsce które nazwą domem. I choć wielu z nich zginęło w ciągu tego sezonu, jeszcze więcej osób dorosło i się urodziło, powstały też pierwsze wioski i zapoznali się z naturalnymi zagrożeniami tych dzikich ziem.
Wojna wybuchła na nowo dopiero w połowie lata była to jednak tylko seria potyczek oddziałów zwiadowczych, gdyż Pyruńczycy nie chcieli wydać nam walnej bitwy. Wiedzieli, że nie mają infrastruktury ani zaplecza do takiego konfliktu. Dlatego wydali nam wojnę partyzancką: urządzali zasadzki, szykowali pułapki, uderzali i niszczyli nasze karawany z zaopatrzeniem, wybijali osamotnione oddziały. Skutecznie spowolniało to nasze postępy, a z nadejściem zimy musieliśmy się wycofać. I tak trwało to przez blisko cztery lata aż w końcu Imaun Kenal, młody generał dowodzący armią walczącą z Pyruńczykami nie wytrzymał. Postanowił za wszelką cenę zmusić wroga do wydania mu bitwy. Jego najbardziej zaufane, elitarne oddziały zaczęły, więc pacyfikować całe wioski i pierwsze miasta, zabijając nie tylko mężczyzn i kobiety, ale też starców i dzieci, wszystkie i bez wyjątku. W ciągu roku żołnierze ci pogrążyli się w występu staczając tak nisko i dopuszczając takich rzeczy, że nie mam sumienia nawet o nich pisać. Po roku, dopiął swego. Młody Książe Wojsław, pierwszy wybrany wódz plemion na nowej ziemi nie miał cierpliwości swojego poprzednika zebrał, więc na wiosnę wojska i oczekiwał na przełęczy w Orlich Górach na przybycie vesenaiskiej armii...

Książe Wojsław obserwujący przemarsz swoich wojsk w Orlich Górach...
Skalny sokół zatoczył łuk w powietrzu skrzecząc głośno. Wojsław obserwował jak drapieżny ptak kołując jeszcze chwile wyczekiwał poczym spadł nagle na pełznącego grzechotnika. Jedno uderzenie serca i wąż był martwy. Mężczyzna uśmiechnął się mimowolnie, po czym spojrzał nad posilającym się ptakiem, na druga stronę wąwozu. Zbierała się tam armia elfów nie wzbijając nawet obłoczka kurzu swoimi obutymi w miękkie ciżmy stopami. Syn Pyruna dokładnie widział ich długie włócznie i miecze oraz drewniane tarcze lśniące i łaknące krwi jak i kunsztowne zbroje okrywające wysokie, szczupłe postaci.
- Grosik za twoje myśli – usłyszał za sobą. Nie podskoczył jednak ani nic z tych rzeczy, choć nie wykrył obecności tej osoby. Znał po prostu ten głos. Uśmiechając się półgębkiem mężczyzna odwrócił się napotykając pytające spojrzenie zielonych oczu pięknej kobity. Była tego samego, olbrzymiego wzrostu, co on, przy olbrzymiej posturze księcia zdawała się jednak bardzo drobna. Górski wiatr rozwiewał jej kasztanowe włosy a przerzucony przez plecy dwuręczny miecz i pokrywające nagie ramiona zawiłe tatuaże jasno dowodziły jej profesji.
- Zastanawiam się jak zakończy się ten dzień Czębiro– odpowiedział podchodząc bliżej i obejmując ją w pasie.
- Krwawo – odparła Stalowa Siostra przytulając się do niego. Jako, że Wojsław nie był związany ani żonaty Czębira służyła mu ostatniej nocy. Mimo, że była od niego starsza i służyła już jako kobieta przed bitwą nie jednemu mężczyźnie do żadnego nie czuła jednak tego, co do tego młodego księcia. Wtem spostrzegła coś i mruknęła mężczyźnie do ucha
- Zdaje się, że się zaczyna.
Czarnowłosy odwrócił się widząc jak w stronę środka wąwozu ruszył pierwszy szereg blondwłosych istot. Mruknął coś w zamyśleniu, po czym odsunął się od Stalowej Siostry i zeskoczył ze skały, na której stał. Mężczyźni, których mijał pozdrawiali go i kiwali mu głowami na powitanie. Książe widział, że wszyscy gotują się do bitwy.
Po chwili dotarł do pierwszego szeregu i staną obok niskiego, ale barczystego mężczyzny o jasnych włosach i posępnym spojrzeniu
- Co widzisz Lutogniewie? – spytał. Jasnowłosy osłonił dłonią oczy od słońca i odparł po chwili.
- Sporo ich jest. Na czele idą uzbrojeni w łuki, a tuż za nimi włócznicy i miecznicy. Pośrodku w trzeciej lini jest jeden jakoś dostatniej wyposażony i ubrany – powiedział po chwili. Wojsław potarł policzek w zamyśleniu.
- Dobra – rzucił po chwili i dokończył głośniej – szykować tarcze!. Lutogniewie, Huniemirze, przekażcie rozkazy dalej.
Dwaj wojownicy zarzucili olbrzymie topory na ramiona i ruszyli wzdłuż ludzkich wojsk. Olbrzymi wojownicy kiwali tylko głowami wkładając dłonie w uchwyty olbrzymich pawęży oraz luzując broń w pochwach. Niektórzy dodatkowo brali miotaną broń szykując się do ruszenia.
- Dziś jest dobry dzień na śmierć – powiedział Książe ujmując mocno swój długi miecz i wskazując nim na wroga.
- Na nich! – nieomal w tym samym momencie wykrzyknęła Czębira zeskakując płynnie ze skały, w locie dobywając broni. Nim dotknęła ziemi podchwyciła pierwsze zwroty wojennej pieśni, którą zaczęły śpiewać oddziały Dzieci Pyruna ruszając do boju. Wojsław pozwolił aby wyminą go pierwszy szereg karczowników i również ruszył przed siebie.
Obie armie zbliżały się do siebie w znacznym tempie. Kiedy odległość skurczyła się odpowiednio z linii Vesenaiczyków na ludzi poleciał grad strzał, grzęznąc jednak nieomal zupełnie w wielkich pawężach które olbrzymi mężczyźni dźwigali przed i nad sobą choć większość strzałów była dość celna. A potem kolejna salwa, i następna. Po trzeciej jakby w odpowiedzi na ostrzał Pyruńscy oszczepnicy posłali swoje długie drzewce w paraboliczny lot. Te elfy które miały tarcze uniosły je nad głowę wyłapując wiekszość, ale ciężar i nieporęczność włóczni powbijanych w tarcze uczynił je bezużytecznymi. Nie chcąc stać się niezdatnymi do walki długousi żołnierze odrzucili zawadzający ekwipunek i przeskoczyli nad pierwszymi poległymi. Pyruńczycy na to właśnie czekali. Kiedy obie armie były mniej niż dwadzieścia kroków od siebie z pierwszych szeregów ludzi w stronę odsłoniętych przeciwników poleciała fala toporków a pieśń przerodziła się w opętańcze wycie. Niektóre utknęły lub odbiły się od zbroi leśnych elfów wiele jednak znalazło dogodne miejsce, albo wręcz przebiło misterne pancerze, aby zakosztować ciała i krwi. Vesenaiczycy spróbowali odpowiedzieć własną salwą strzał. Jednak z powodu potykania się o padłych towarzyszy i własnych ran niektórych łuczników przeszło to niemal bez echa. Zwłaszcza, że większość z Synów Pyruna nadal miało swoje tarcze.
Dopiero mniej niż 5 kroków od wroga wypuścili je, aby ująć oburącz swą wielką broń. Obie armie zderzyły się ze sobą zasypując lawiną ciosów. Elfy starały się wykorzystać swoją zwinność i szybkość, Pyruńczycy jednak nie ustępowali w tych kryteriach za bardzo elfom a przewaga siłowa aż nad to równoważyła ewentualne braki. Zamaszyste ciosy długich mieczy i wielkich toporów szybko zaczęły napotykać skuteczne zbicia i uniki a w ostateczności skuteczne pancerze długouhego ludu.
Czębira zwinnie uchyliła się przed uderzeniem długiego miecza, w zgrabnym piruecie uderzając na odlew. Sztych jej miecza bez trudu nalazł szczelinę w pancerzy przeciwnika i rozchlastał mu tętnice szyjna skazując na bolesną śmierć. Stalowa Siostra, nie walczyła siłą, ale zwinnością i precyzją. Nie miała tyle mocy w ręku co pyruński mężczyzna nie mogła więc sobie pozwolić na rozłupywanie elfich pancerzy. Miała jednak inne zdolności.
- Pani, jam twą dłonią! – wykrzyczała celując mieczem w wysokiego elfa z dwoma mieczami szykującego się do dobicia pokonanego i zranionego przez siebie człowieka. Niebieska błyskawica wystrzeliła z czubka miecza trafiając we wroga i zabijając go na miejscu.
Wojsław z kolei wpadał pomiędzy wrogów siejąc śmierć i zniszczenie. Nawet najlepsze zbroje stanowiły niewielkie wyzwania dla jego ciężkiego, długiego miecza. Książe Pyrunów rąbał, ciął, miażdżył i łamał każdego leśnego elfa, jaki nawinął mu się pod rękę a ich gorąca krew bryzgała we wszystkie strony w efekcie, czego Syn Pyruna był już nią zbryzgany po czubki uszu. Krwawił, co prawda z tuzina własnych ran w bitewnym zapale nie dostrzegał jednak tego. Nagle dostrzegł jednak coś innego: Vesenaiskiego łucznika mierzącego w jedną ze Stalowych Sióstr. Książe nie namyślał się długo. Szybkim ruchem nogi poderwał z ziemi jedna z elfich włóczni i złapał ją jedną ręką jak oszczep, miecz przerzucając do drugiej. Ciśnięta z olbrzymią mocą długa włucznia zagłębił się między łopatkami długoucha aż po drzewiec traktując kolczugę jakby jej tam nie było i poderwała jego ciało, w wielometrowy lot. Pochłonięta walką kobieta nawet tego nie dostrzegła. Książe natomiast ująwszy ponownie swoją broń oburącz ruszył w dalszą walkę. Długie, szerokie, okrwawione ostrze pokrywało się kolejnymi rysami i szczerbami....
Przed zachodem słońca było już po wszystkim i w wąwozie nie było nawet pięści ziemi, na której nie było by widać, co się tu stało. Wojsław ciągle jeszcze umorusany we krwi, choć już z założonymi opatrunkami obserwował jak jego ludzie odzierają zmarłych ze wszystkiego, co przydatne. Zostało mu niewiele więcej niż 3/4 wojska nie przejmował się tym jednak znacznie. Vesenaiczycy nie poddali się długo, w końcu jednak za przykładem swojego odzianego w piękną zbroję wodza oddali pole. Straty wroga były tak znaczne, że wątpił aby elfy zebrały ponownie siły i uderzyły na nich w tym roku. A przynajmniej jego ludzie zemścili się za rzezie wyczyniane na wschodnich ziemiach. Wtem dostrzegł jak w jego stronę wspierając się na broni kuśtyka dobrze mu znana Stalowa Siostra. Olbrzymi opatrunek na jej udzie jasno wskazywał, czemu potrzebowała się wspomagać. Mimo to Książe ucieszył się na jej widok. Wstał sprężyście, choć widać było iż doskwierają mu rany i zmęczenie, po czym wyszedł kobiecie na spotkanie. Kiedy tylko się zbliżył, ta bezceremonialnie odłożyła miecz i rzuciła się w męskie ramiona, wspierając na nich. Brązowowłosy objął ją w pasie i podtrzymał. Czębira przyjrzała mu się krytycznie i pociągnęła nosem.
- Wyglądasz i śmierdzisz jak potwór – oznajmiła oskarżycielsko. Książe nie mógł powstrzymać uśmiechu i przyciągnąwszy ją mocniej wymierzył jej klapsa.
- Ty również – powiedział patrząc głęboko w te intensywnie zielone oczy.
- Nie legnę z tobą dopóki nie doprowadzisz się do porządku, i mnie przy okazji – stwierdziła butnie. Wojsław zmarszczył czoło i mruknął niezadowolony, nagle jednak na jego usta – swoją drogą w połowie rozbite po ciosie stalowej rękawicy jednego z leśnych elfów – wykwitł szelmowski uśmiech.
- No to trzeba będzie poczekać aż wrócimy w nasze strony. Tu niema łaźni – odparł – a to może potrwać wiele dni. Musimy w końcu wszystko jeszcze pozbierać i zabezpieczyć rannych.
Na twarzy kobiety było wyraźnie widać, że nie takiej odpowiedzi się spodziewała. Zamyśliła się zagryzając dolną wargę w zastanowieniu. Nagle coś sobie wspomniała
- Z tego co kolaże, to za tamtymi skałami – wskazała – jest niewielki wodospad. W dodatku dość osłonięty.
Książe nie zdołał powstrzymać szczerego śmiechu. Szybko schylił się przerzucając sobie kobietę przez ramie.
- Przywicie – krzyknął do sędziwego, szpakowatego mężczyzny sprawdzającego kciukiem ostrość elfiego miecza – przypilnuj tu wszystkiego.
- Dobrze Książe – odparł mu mężczyzna ruszając w stronę skały, z której o poranku Książe i Stalowa Siostra obserwowali przyszłe pole bitwy. Wspomniana para zaś szybko znikła za skałami i ruszyła na poszukiwanie bieżącej wody i cielesnych rozkoszy.


Malowidło przedstawiające jednego z Synów Pyruna na pobojowisku po bitwie Wyszczerbionego Miecza
Bitwa Wyszczerbionego Miecza, jak zwą ją Pyruńczycy odbiła się bardzo głośnym echem w Królestwie Vesenai. Nagle, bowiem to, co miało być przyjemna, rozrywkową wojenką przerodziło się w największą masakrę i klęskę leśnych elfów w ciągu ostatnich pięciu wieków! Początkowo Dwór zareagował olbrzymią mobilizacją i przygotowaniami do kolejnego, znacznie silniejszego uderzenia. Nim jednak, wojska zdążyły wyruszyć nadeszła kolejna zima. W jej trakcie emocje trochę opadły i zaczęto analizować porażkę. Szybko zaczęły wychodzić na jaw rażące błędy popełnione przez generała Imauna. Armia wyruszyła do boju mając za mało tarcz, nie było wsparcia z powietrza, artylerii ani magów, a jedyny, który był został użyty przez Imauna aby umożliwić mu ucieczkę. Wszczęto, więc dochodzenie w trakcie, którego wyszły na jaw zbrodnie, których dopuścił się generał i jego elitarne siły. Dowiedziawszy się o tym jego wysokość król Amras wpadł we wściekłość. Nim jednak jego gwardia zdołała dopaść zbrodniczego generała, zdołał on zbiec i dołączyć do swoich równie zbrodniczych oddziałów. Na ich czele próbował wzniecić powstanie przeciw władcy nim jednak zdołał, choć spróbować cokolwiek osiągnąć król robił jego wojska na południe od Kardill. Armia wybiła zdradzieckie oddziały a sam zbrodniarz został złapany. Jego wysokość nie wiedział jednak, co zrobić z Imaunem, gdyż żaden elf nigdy nie dopuścił się tylu zbrodni, co on. Koniec końców postanowił zdobyć więcej czasu na przemyślenia. Grupa magów połączyła, więc swoje moce i zaklęły Imauna w kamień, który potem umieszczono w bezpiecznym miejscu.
Mając rebelie z głowy król Amras postanowił samemu poprowadzić armie na półwysep, aby spróbować zawrzeć rozejm z ludźmi. Niestety dla Dzieci Pyruna w tym okresie wszystkie elfy wyglądały tak samo i Wojsław uznał, że król po prostu prowadzi nową armię której się spodziewał. Nim, więc dało się cokolwiek wyjaśnić czy rozpocząć rozmowy dobyła się kolejna bitwa. Nieliczne i nieprzygotowane do wojny oddziały naszego kraju poniosły kolejną klęskę i znaczne straty, jego wysokość zdołał jednak uciec. I kolejna zima przerwała wojnę. Kiedy na wiosnę nasze armie rozpoczęły kolejną ofensywę napotkały już rozbudowaną w czasie zim sieć fortyfikacji i lepiej zorganizowanych oddziałów. W efekcie szybko okazało się, iż nasze królestwo wdało się w konflikt, który będzie trwał jeszcze wiele lat.
Zapomniałem zaznaczyć wcześniej, że nie wszystkie plemiona dotarły na półwysep. Jedno z nich, - Morawczycy popłynęli bardziej na południe i wylądowali na brzegach wyspy Skalege. Mimo, ze leżące tuż przy półwyspie miała ona zgoła odmienny klimat, jednak nim plemię to zdołało się o tym przekonać grupa drowich magów – którzy władali tą wyspą – zdołało rzucić urok na ludzi. Nie byłby on w stanie utrzymać ich w nieskończoność, starczyło jednak mrocznym elfom czasu na zakucie Morawczyków w kajdany i otoczenie strażą. W ciągu jednej nocy całe plemię trafiło w drowią niewole na ponad dwa wieki...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Coen
Władca Krainy



Dołączył: 11 Sie 2006
Posty: 141
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Twierdza Tara, księstwo Pyruna, Landaroth

PostWysłany: Czw 20:06, 21 Wrz 2006    Temat postu:

Historia cz.II

Dekady mijały szybko. Futrzane kubraki Dzieci Pyruna zastąpiły kolczugi, kolczugi zaś z czasem wzbogaciły się o paski, łuski i płyty. Drewniane palisady pierwszych fortyfikacji wzbogaciły się o ziemne wały, fosy i kamienne podbudowy. Wojna między elfami i ludźmi była ciągiem ciągłych podjazdowych ataków, przerywanych przez zimy i ofensywy to jednej to drugiej strony. Nikt jednak nie uzyskiwał przewagi. W setnym roku horda orków uderzyła ponownie tak na nas jak i na Pyruńczyków. Mimo wspólnego wroga nie zdołaliśmy jednak pokonać stu lat wojny i ciężaru zbrodni Imauna Kendula. Będziemy potrzebować na to kolejnych stu lat. A przez ten czas trwał dziwny stan zwany wojną trzech. Ludzie, elfy i orki walczyły ze sobą nawzajem z równą zaciekłością. Więcej niż raz zdarzyły się bitwy naszych 3 armii, w której każdy walczył przeciw każdemu i nikt nie odnosił sukcesu. Kto wie, czy nadal by tak nie było gdyby nie młoda łuczniczka Amisa...

Twardostoj zwany Młotem na Elfy, w bitwie pod Małym Szponem - najkrwawszej bitwie w historii wojny Pyrunów z Vesenai
Strzała ze świstem pomknęła do celu odbiła się jednak od olbrzymiego naramiennika. Zaalarmowany tym ogr odrzucił ciało martwego elfa i odwrócił się w stronę łuczniczki. Amisa zaklęła sięgając po kolejną strzałę i nałożywszy ją na łuk ułożyła go horyzontalnie naciągając. Olbrzymi, czarny stwór był już jednak tuż przy niej. Czując bijący od niego smród mimowolnie drgnęła chcąc zasłonić dłońmi nos. W efekcie strzała pofrunęła pod niewłaściwym kątem wbijając się w ziemię pomiędzy nogami ogra. Nawet przez to nie zwalniając zamachnął się trafiając wielką jak głaz pięścią w brzuch elfki. Wyleciała jak zielono-złoty pocisk opadając kilkanascie metrów dalej na leśne poszycie. Musiało ją przytroczyć na moment, bowiem kiedy znowu otwarła oczy ogr był już nad nią. Spróbowała się zerwać, ale silna, szeroka ręka przydusiła ją do ziemi. Wycharczał coś w swoim prymitywnym języku wznosząc pięść do ciosu. Nagle jednak zamarł z nią w górze przyglądając się leżącej pod nim łuczniczce. Elfka poczuła jak żołądek podchodzi jej do gardła, kiedy zorientowała się, że patrzy w jej dekolt. Z dzikim charczeniem org złapał za krawędź dekoltu jej zbroi i dociskając całą sylwetkę kolanem szarpnął z całej siły. Vesenaiska lekka kolczuga rozdarła się jak stare ubranie. Amisa spróbowała się wyrwać jedna kończyna orga ważyła jednak więcej niż ona cała. Oprawca zaś skwitował jej próby tylko pełnym zadowolenia rechotem i z szybkością, jakiej trudno by się po ogrze spodziewać zdarł z jej piersi resztę ubrania. Momentalnie też jego brudne łapsko wylądowało na tym, co było pod nim. Dysproporcja sprawiała, że wyglądało to nieomal zabawnie, jakby człowiek próbował się bawić dwoma truskawkami. Elfka poczuła jednak jak napływają jej do oczu łzy bólu i upokorzenia. Jej próby wyrywania się jedynie podsycały zapędy gwałciciela. Ogr oblizał się, przy czym z jego paszczy buchnął odór nieomal nie do opisania. Szybko, przytrzymując nadal kobietę kolanem zaczął majstrować przy klamrze pasa wykonanego z ludzkiej skóry.
Elfka wiedziała, co zaraz nastąpi, wiedziała też, że zakończy się to bezsprzecznie jej śmiercią. Wtem jednak przypomniała sobie o czymś – szpila do włosów, która utrzymywała jej gęste loki była dość długa i ostra, gdyby tak...
Nim skończyła artykułować myśl jej ciało zareagowało samo. Zacisnęła dłoń na broszce akurat wtedy, kiedy olbrzymi stwór zsuną spodnie. Uderzyła szybko na oślep wiedziona niezawodnym kobiecym instynktem. Niespotykanie wysokie wycie wydobyło się z gardła ogra, on sam zaś aż się wyprężył z bólu. Wycharczał coś, po czym trzepną Amisę otwartą dłonią w głowę. Zapadając w ciemność łuczniczka czuła jednak niemałą satysfakcję wynikającą ze świadomości, w co trafiła swojego niedoszłego gwałciciela i możliwości, że uda jej się uniknąć tego koszmaru, choć pewnie przyjdzie jej umrzeć.
Zemdlała o kilka uderzeń serca za szybko, aby dostrzec jak jakaś olbrzymia postać z pełnym wściekłości wyciem wpada na obolałego ogra. Również olbrzymia osoba, choć przy czarnym pomiocie Hordy zdająca się być niewielka przeturlała się po ziemi razem z potworem, po czym gwałtownym wyprostem potężnie zbudowanych nagich nóg odrzuciła go od siebie. Ogr wstał chwiejnie i spojrzał na nowego przeciwnika. Olbrzymi, potężnie zbudowany wojownik o długich słomianych włosach patrzył na niego nienawistnie. Łuskową zbroję okrywającą jego klatkę piersiową, brzuch, lędźwie, biodra i sięgającą niemal do kolan w wielu miejscach znaczyła świeża czarna krew. Krew orków oblepiała też w zupełności obuch olbrzymiego, stalowego młota na krótkim stylisku. Brązowe oczy błyszczały bezgraniczną wściekłością, tak wielką, iż sługa Hordy poczuł dreszcz strachu. Wiedział, bowiem kogo ma przed sobą. Pyruńczyk skoczył na dwukrotnie od siebie cięższego ogra z furią, którą w tym ludzie wyzwalają tylko dwie rzeczy. Widząc równą gre olbrzymich mięśni na potężnych nogach i ramionach oraz szyi człowieka niedoszły gwałciciel uznał, że lepiej poszukać szczęścia gdzieś indziej. Odskoczył, więc szybko w tył i odwróciwszy się zaczął uciekać. Nie dość szybko jednak.
Zamaszyste oburęczne uderzenie trafiło go w bark kompletnie gruchocząc obojczyk. Siła uderzenia była taka, iż org poleciał do przodu wywracając się. Niezarażony tym jednak Syn Pyruna uderzył ponownie zmieniając kolano potwora w krwawe wspomnienie. Zraniona bestia zawyła z całych sił, człowiek zaś zamachnąwszy się bronią nad głowę i uderzył ponownie. Ogr dostrzegł zbliżającą się ku jego twarzy bryłę metalu i zamknął oczy nie chcąc widzieć końca jej drogi. Głuchy odgłos zginął w huku płonącego obozu. Niedoszły gwałciciel otworzył zdziwiony oczy dostrzegając stalowy obuch wbity w ziemię mniej niż centymetr od swojej twarzy. Jasnowłosy dyszał ciężko próbując powstrzymać kipiącą w sobie wściekłość. Po chwili poderwał broń i zarzucili ją sobie na ramie. Sługa Hordy podniósł głowę i spojrzał pytająco na swojego przeciwnika
- Niewiele brakowało – opowiedział ten w orczym – nie zasłużyłeś sobie na tak lekką śmierć.
Następnie odwrócił się w stronę kilkunastu innych Pyruńczyków również noszacego na pancerzach ślady walki i powiedział do nich coś w swoim szeleszczącym języku i ruszył w stronę nieprzytomnej elfki. Gdyby ogr znał pyruński poczułby jak traci kontrolę nad pęcherzem, bowiem polecenie jasnowłosego było proste
- Nastrugajcie mu odpowiednio mocny pal...

- Czcibor! – głośne, władcze zawołanie przetoczyło się nad warownym obozem. Jasnowłosy kończył właśnie czyścić swoją broń z krwi, orków kiedy usłyszał, że ktoś wola jego imię.
- Tutaj! – odkrzyknął, po czym skłonił się nisko kiedy zza zielono-złotego elfiego namiotu wyłoniła się wysoka na blisko siedem łokci, szpakowata postać. Pomimo półpłytowej zbroi okrywającej tego wchodzącego w średni wiek wojownika poruszał się on płynnie i lekko, ale przede wszystkim cicho. Czcibor znał dobrze te osobę, tak samo jak każdy inny Pyruńczyk.
- Witaj Książe Wojborze – powiedział z szacunkiem – wypad się udał. Zaskoczyliśmy resztki oddziałów Hordy plądrujące, co się da i wycinające pozostających jeszcze przy życiu elfów. Większość z nich nawet nie zorientowała się co się stało. Zabiliśmy siedemnastu orków, dwa ogry, minotaura, trolla, sześć elfów i pewną liczbę goblinów. Miłorad, Bodzepor zginęli jednak w walkach a Unieboż dołączy do nich tej nocy.
- Jmisław już mi o tym powiedział – odparł Książe ujmując się pod boki a w jego głosie słychać było gniew– usłyszałem też, że wziąłeś sobie brankę.
Jasnowłosy aż upuścił broń ze zdziwienia
- Co? – spytał tylko
- Kazałeś zabrać ze sobą do obozu jakąś elfkę.
- Jeden z ogrów próbował ją zgwałcić, po czym ogłuszył. Nie mogliśmy jej przecież tam zostawić.
- Od kiedy to pomagamy elfom zamiast je zabijać? – zaciekawił się Wojbor.
- Była nieprzytomna, półnaga i bez nikogo, kto by się nią zajął. Stanowiłaby łatwy łup nawet dla goblina. Co miałem zrobić Książe? Ocucić ją i zaraz potem zabić? Czy może zostawić w takim stanie? – odpowiedział młodszy wojownik patrząc zdziwiony na swojego wodza.
- Myślisz, że elfy by się tak o ciebie zatroszczyły? Akurat – spytał szczerze szpakowaty, po czym zaklał pod nosem i burknął – oni zabili mojego ojca i matkę oraz brata...
- Ale my nie jesteśmy elfam, jesteśmy lepsi od nich – Czcibork skrzyżował ramiona na piersi – zaś co do zabijania to jak sądzisz Książe ilu elfich ojców, braci i matek ja zabiłem albo ty? Takie są koleje wojny, że walczący się zabijają.
- Właśnie, zabijają – odparł Wojbor – nie zaś zabierają wzajemnie do swoich obozów.
- Gdyby była, chociaż uzbrojona i przytomna bez wahania ściąłbym jej tą blondwłosą łepetynkę – jasnowłosy nie ustępował – zresztą, jeśli chcesz Książe możesz to zrobić. Zostawiłem ją w namiocie mojej dziesiątki. Wiesz jednak równie dobrze jak ja, że było by to złe.
W większości innych armii i ludów za takie słowa pod adresem wodza mówiący został by od razu zabita, lub, chociaż wychłostany. Pyruńczycy cieszyli się jednak wolnością niespotykaną u innych ludów. Mimo to jednak starszy mężczyzna również skrzyżował ramiona na piersi i spytał poważnie
- Czyżbyś chciał rzucić mi wyzwanie? Jeśli tak to proszę bardzo. Stłukłem na kwaśne jabłko twojego ojca, mogę stłuc i ciebie.
- Pragnę jedynie mój Książe otworzyć Ci oczy gdyż przemawia przez ciebie zaciekłość i zacietrzewienie. Inaczej nie miał byś mi za złe udzielenie pomocy komuś, kto o mało nie został zgwałcony.
Starszy mężczyzna odwrócił się wściekle plecami, po czym ruszył przed siebie rzucając tylko
- Nie jeśli chodzi o elfa.
Czcibor obserwował plecy oddalającego się starszego wojownika, po czym wzniósł oczy ku niebu. Na tle księżyca dostrzegł dużego ptaka, który mógł być orłem.
- Ojcze Pyrunie – powiedział cicho mając nadzieje, że tak właśnie jest – nie proszę o nic dla siebie, dość mi pobłogosławiłeś. Ale proszę...bacz na naszego księcia. Otwórz mu oczy...

Gwałtowne szarpnięcie odsunęło poły zasłony służącej w namiotach za wrota spowodowało wdarcie się do środka powiewu zimnego wiatru. Ciężki, dwuręczny miecz w ręku Wojbora błyszczał w świetle księżyca złowieszczo. Książe podszedł do Amisy leżącej na niedźwiedzim futrze i zrolowanym kocu jako poduszce. Zdobyty kiedyś elfi jedwabny koc okrywał jej ciało choć niedokładnie. Pyruńczyk pamiętał, że elfka która zabiła jego brata była do tej bardzo podobna, miała tylko białe a nie jasne włosy. Wiedziony wściekłymi instynktami mężczyzna wzniósł broń do ciosu przymierzając się do uderzenia w szyje dziewczyny. Mimo wszystkich cierpień jakich doznał z powodu tej rasy nie chciał zadawać jej bólu. Po prostu musiał ją zabić. Te przeklęte przez bogów długouche chudzielce same go do tego zmuszały. Zmuszały też jego przodków i ich ojców, od dobrych kilkuset lat.
Wtem gwałtowny powiew zimna wdarł się przez otwarte wejście. Szpakowaty w zasadzie go nawet nie poczuł nienawykłe jednak do zimna ciało elfki momentalnie pokryło się gęsią skórką na każdym odsłoniętym elemencie a ona sama aż zadrżała. I nagle jak za dotknięciem boskiej mocy obraz przed oczami wojownika odmienił się. Tam gdzie jeszcze moment wcześniej była okrutna zła elfka, w końcu pobita i pokonana czekająca, aby ją dobić pojawiła się młoda, chuda dziewczyna, marznąca na nocnym chłodzie. Nie było już żadnej dumnej pozy, żadnej rozdmuchanej wyższości, żadnej pogardy. Nagle wszystko, co było w niej elfie z punktu widzenia Dzieci Pyruna prysło jak bańka mydlana. Wojbor opuścił miecz przyglądając się uważnie kobiecie. Wyraźnie było widac, jak w jego zielonych oczach toczy się bój pomiędzy myślami. Po chwili Książe przesunął sobie jedną ze skrzyń z zaopatrzeniem i usiadł tuż nad Amisą. Wbił miecz w ziemie i wspierając prawice na jelcu broni zamyślił się ponownie. Dopiero kolejny powiew wiatru wyrwał go z zamyślenia. Schylił się i delikatnie poprawił koc okrywający kobietę. Ona przez sen schwyciła mocno jego dłoń i przyciągnęła ja do siebie niczym dziecko dłoń ojca. Olbrzymi w porónaniu z elfką mężczyzna zmarszczył brwi, na moment po czym na jego ustach pojawił się cień uśmiechu a twarz złagodniała. Wyswobodził po chwili swoją dłoń i pogładził miękkie włosy kobiety. Następnie zaś wstał i zabierając miecz wyszedł z namiotu. Złapał przechodzącego obok wartownika, który wyprężył się na jego widok.
- Zawołaj jedną ze Stalowych Sióstr lub jakąś inną kobietę niech zaopiekuje się tą elfką, daj jej coś do jedzenia i ubrania – polecił. Wojownik skłonił się poprawiając włócznie i ruszając wypełnić polecenie. Książe ruszył zaś pomiędzy namioty odnaleźć młodszego od siebie wojownika, któremu był winien przeprosiny i podziękowania...


Wojbor zwany Sprawiedliwym rozważający co począc z Amisą

Łuczniczka obudziła się zaraz następnego dnia. W czasie opieki i powrotu do zdrowia zdołała nauczyć kilku Pyruńczyków podstaw elfiego języka a sama podłapała kilka słów z języka tych niezwykłych ludzi. Już samo to było większym porozumieniem niż nasze ludy zdobyły kiedykolwiek wcześniej nawiązały. Pobyt Amisy w obozie księcia złamał sporo stereotypów. Ograniczenie walk, które wstępnie przypisywano jej obecności wśród Dzieci Pyruna było tak naprawdę spowodowane kolejną ofensywą Hordy, która odepchnęła nasze siły jeszcze dalej na południe. No i nadeszła kolejna zima, przez co ludzie się wycofali. My z kolei przystąpiliśmy do kolejnej kontrofensywy przeciwko orkom, która o mało nie zakończyła się naszą klęską...

Król Amras odprawił posłańców ruchem dłoni, po czym złożył je razem i ukrył w nich twarz
- Ojcze... – jękną tylko zmęczony. Wysłuchał właśnie raportów z ostatniej bitwy pomiędzy armią Senitrasa a częścią sił Hordy. Mimo, że elfy zwyciężyły olbrzymie straty, jakie ponieśli obróciły smak zwycięstwa w niwecz. Wieczny król silnie pilnował wycieku informacji, przez co nawet doradcy nie zdawali sobie sprawy z ogromu strat, jakie ponosiło Królestwo. On sam jednak wiedział o wszystkim. Do tej pory straty nieomal doprowadziły leśne elfy na próg zagłady. Góra dwie, może trzy dekady będą jeszcze w stanie prowadzić te wojnę na dwa fronty, potem zaś...
Potem zaś trzeba będzie się wycofać z powrotem w najstarsze mateczniki gdzie niedobitki jego ludu chronione przez prastarą magię i fortyfikacje i znajomość terenu będą miały jedynie cień szansy na przetrwanie. Horda zdawała się nie mieć końca, podobnie jak Pyruńczycy. Dwieście lat ciągłej wojny podjazdowej z ludźmi, sto totalnej z orkami odcisnęło olbrzymie piętno na jednej z najstarszych ras na świecie. Amras wiedział, że potrzeba by cudu, aby to jeszcze wygrać, ale wiedział też że jeśli teraz da rozkaz się wycofać może dojść do rozłamu w jego ludzie, paniki, depresji na masową skalę. Swoją nadzieje opierał tylko na tym, że w jednej ze swych wizji widział klęskę Hordy oraz, że nadal widział przyszłość swojego ludu. Zaczynał już jednak popadać w zwątpienie czy aby tym razem się nie pomylił. Pogrążony w rozmyślaniach sam nie zauważył kiedy zmorzył go wstrzymywany od dawna sen. Nieśmiertelna istota śniła pochłonięta nieprzyjaznymi snami, koszmarami rodzącymi się ze zmartwień i cierpień. Nagle obudził go odgłos nawoływania. W tym momencie do jego komnaty wpadł jeden z samurajów noszący insygnia jego gwardii przybocznej. Połowę jego twarzy pokrywało magiczne zniekształcenie szpecące tego przystojnego kiedyś mężczyznę. Magii nie wyleczy się magią a na pewno nie magią polowych kapłanów.
- Panie, Pyruńczycy nadchodzą z południowego zachodu – powiedział szybko kłaniając się.
- Tylko nie to, nie teraz – jękną cicho król wstając, głośno jednak spytał – ilu?
- Armia, albo i więcej – padła szybka odpowiedź – nie zdążyliśmy jeszcze policzyć...
Amras wsparł się na swoim mieczu czując ciężar wszystkich swoich lat. Przed nim była kolejna bitwa, kolejni martwi poddani. Czy tracąc chociaż jednego z nich teraz kiedy każdy stawał się cenniejszy od złota można było mówić o zwycięstwie niezależnie od wyniku tego starcia? Otrząsną się jednak szybko z tych mrocznych myśli nie chcąc by jego nastruj udzielił się podwładnym.
- Rozkaż szykować się do bitwy, ustawimy linie obronne wzdłuż umocnień obozu. I tak nie mamy kawalerii więc niema co pchać się w pole...
Samuraj skłonił się jedynie i wypadł z namiotu króla. Srebrnowłosy elf wyszedł za nim i ruszył w stronę południowo wschodniego krańca obozu. Z daleka już jednak słyszał maszerującą armię ich odwiecznego wroga. Mimo, że domyślał się po dźwięku i raporcie, iż będzie ich wielu widok, jaki zobaczył sprawił, że elfi król zbladł jak ściana: cały południowo wschodni brzeg płytkiej doliny wypełniony był ludzkimi wojskami. Zachodzące słońce błyszczało na mieczach, toporach, zbrojach, włóczniach i hełmach. W jego czerwonawym świetle król bez trudu widział olbrzymie orły krążące nad ludzkimi jednostkami, całe białe jak ten z ludzkich sztandarów. Wieczny władca miał przerażające przeczucie, iż nawet z jego udziałem i z jego magią niema szans na wygranie tej bitwy, tym bardziej, że z tak dużym oddziałem musiał maszerować równie wielki oddział tych przeklętych pyruńskich wiedźm a ich zdolności magiczne nie raz wprawiały w zdumienie nawet elfich mistrzów.
- Ojcze, błagam cię... – powiedział Amras wznosząc przekrwione oczy ku ciemniejącemu niebu – miej nas w opiece i ocal od klęski...
Zaraz potem ruszył między namioty doglądać szykowania się jego wojsk. Ostatnie promienie życiodajnego słońca nikły za horyzontem, kiedy elfy i satyry zajmowały pozycje i wzmacniały fortyfikacje. Obóz był ich największą przewagą – wzniesiony na wzgórzu, otoczony żywymi drzewami i ciężko obsadzony łucznikami...jeśli tylko złamałby szarże Pyruńczyków może by był w stanie dotrwać do świtu kiedy to miały nadciągnąć oddziały centaurów i reszta kawalerii. Mimo usilnych starań elf nie był w stanie przypomnieć sobie, aby ktokolwiek kiedykolwiek zdołał złamać szarże tych ludzi. Wolał zwalić to jednak na swoje zmęczenie...
Minuty mijały szybko a niebo przestawało się różowić już nawet obie armie stały jednak po przeciwnych stronach doliny, poza zasięgiem zarówno strzał jak i czarów
- Na co oni czekają? – spytał nerwowo jeden z łuczników blisko króla. Wtem jakby w odpowiedzi pośrodku dolinki, dokładnie w jej najniższym punkcie coś zaczęło błyskać. W kilka uderzeń później pojawił się wątły płomień, szybko przybrał jednak na sile ukazując w swym blasku samotnie siedząca postać.
- Co to ma być? – spytał jeden z przybocznych króla nie rozumiejąc. Wzrok władcy był jednak znacznie czulszy i wyłowił więcej szczegółów.
- Jest sam, w zbroi, ale nie widzę przy nim, żadnej broni... – powiedział pod nosem król – zastanawiam się...
- Niema też, więc tarczy... – powiedziała wtem najbliżej stojąca łuczniczka naciągając cięciwę. Amras zareagował błyskawicznie jakby w ogóle nie był zmęczony zrzucając jej strzałę z leżą.
- Jeśli ktoś wystrzeli bez rozkazu odpowie głową! – krzyknął natychmiast. Kilku poruczników przekazało szybko rozkaz dalej. Wśród oddziałów przeszedł pomruk zdziwienia. Władca Vesenai nie przejął się tym jednak, zamiast tego zdjął z głowy hełm i odpiął od pasa miecz wręczając go jednemu z zaskoczonych samurai. Zaraz potem wspiął się na jedno z drzewek z barykady i przeskoczył na drugą stronę.
- Co się dzieje, co to ma znaczyć, o co chodzi... – lawina pytań posypała się między elfami, nawet w przybocznych króla. Nie wiedzieli czy iść za nim czy zostać. W końcu najstarszy z nich podjął decyzję i jednym susem przesadził barykadę. Dogonił szybko władcę.
- Wracaj – rozkazał król
- Panie...to może być pułapka, błagam nie idź tam sam – powiedział szybko oszpecony elf.
- On przyszedł sam – odparł Amras nie zwalniając.
- To dzikus – padła pełna nienawiści odpowiedź – oni nie boją się śmierci, jeśli tylko uznają, że ich lud coś na tym zyska to chętnie podejmą się zadanie, które zakończy się ich śmiercią!
- Czy my Denorasie postępujemy inaczej? – spytał w odpowiedzi wieczny elf spoglądając na białowłosego przybocznego – wracaj.
Samuraj położył dłoń na ramieniu swego władcy. Było to tak niespotykane, że aż Amras się zatrzymał.
- Panie...- zaczął oszpecony wojownik – służę Ci wiernie od blisko pięciuset lat. Nigdy w tym czasie nie prosiłem Cię o nic. Teraz błagam cię...ni idź sam na spotkanie z tym potworem...
Król spojrzał na wiernego druha i swego obrońce, po czym uśmiechną się i połozył mu również dłoń na ramieniu.
- W porządku – powiedział ruszając w dalszą drogę. Samurai odwrócił się do elfiej armii nim jednak zdążył cokolwiek zrobić dobiegł go krótki, nieznoszący sprzeciwu rozkaz
- Tylko ty!
Białowłosy odetchnął głęboko, po czym szybko dogonił Amrasa akceptując jego polecenie. Niedługo byli już na miejscu. Siedząca przy ognisku osoba była szpetna według elfich norm. Wyrazista, szeroka twarz i potężna sylwetka i okrągłe uszy widoczne bez trudu pod rozwianymi przez wiatr matowymi włosami były tak odmienne od elfich norma piękna nieomal jak orki. Pyruńczyk był odziany w skórzane spodnie i kurtę z naszytymi szerokimi pierścieniami z brązu. Wyglądało to dostojnie i w razie, czego zapewniało nienajgorszą ochronę. Siedzący zlustrował ich obu wzrokiem, po czym dorzucił do ognia. Na ostruganym paliku piekło się jakieś mięso.
- Wstań dzikusie – wysyczał Denoras przez zaciśnięte zęby widząc jak człowiek dalej siedzi – stoi przed tobą sam król Amras. Wstawaj!
Samurai ruszył w stronę człowieka przenosząc ciężar ciała na prawą nogę a jego dłoń spoczęła n rękojeści katany i zaczęła już wysuwać ostrze. Amras złapał go za prawicę
- Pohamuj się – warkną mu do ucha.
- Panie, ten barbarzyńca nie okazuje ci należnego szacunku! – odparł przyboczny patrząc nic nie rozumiejącym wzrokiem – nie dość, że jest bezbożnym dzikusem nie rozumiejącym cywilizowanej mowy...
- Jeśli ten siwowłosy głupiec wyjmie ten kuchenny nóż co nosi przy pasie – odezwał się nagle człowiek w języku elfów – to połamie mu kręgosłup w tylu miejscach, że nawet wasza magia nie zdoła tego naprawić...
Mimo, że mówił pomału i z wyraźnie obcym akcentem obu elfom aż opadła szczęka. Obaj dostrzegli też, że nogi człowieka są podkurczone a on cały gotów do skoku.
- Nie zapominaj swojego miejsca – przypomniał król samuraiowi, po czym zwrócił się do człowieka
- Jestem król Amras, władca leśnych elfów z Vesenai.
- Usiądź – powiedział człowiek wskazując elfowi miejsce po drugiej stronie ognia. Zupełnie nie zwrócił uwagi na samuraia. On jednak też usiadł. Pyruńczyk zaś przemówił
- Zwą mnie Wojbor, jestem władcą wszystkich pyruńskich plemion – przedstawił się, po czym zdjął z ognia spieczony kawałek mięsa i obejrzawszy go podmuchał i odgryzł spory kawałek. Żuł go przez chwilę i przełkną, następnie podał patyk, na który było nabite vesenaiskiemu władcy.
- Jedz – poleciał.
- Ty śmierdzący dzikusie! – przyboczny wrzasną ponownie podrywając się na równe nogi – jak śmiesz tak mówić do swojego władcy i jak śmiesz kalać go oferując mu mięso? Zaraz cię...
- Stul pysk kłapouchu – groźba zawarta w tonie głosu człowieka sprawiła, że zimny dreszcz przeszył ciało Denorasa – żaden elf nigdy nie rządził pyruńczykami i nigdy żaden nie będzie...a nazwij mnie raz jeszcze dzikusem, a wyrwę ci język i przybije go do czoła abyś na zawsze nosił jako pamiątkę...
Stary wojownik aż poczerwieniał z wściekłości i złapał ponownie za rękojeść.
- /\Siadaj/\ - poparty magią rozkaz króla Amrasa momentalnie posadził samuraja na ziemi – jeśli jeszcze raz się wtrącisz, czy nie okażesz szacunku władcy Wojborowi to moja kara będzie sroga.
- Tak panie – powiedział szybko przyboczny, po czym zwrócił się do człowieka – wybacz szlachetny Wojborze.
Pryuńczyk patrzył na niego przez moment, po czym skinął głową
- Może być – powiedział a następnie spojrzał wyczekująco na króla. Nieśmiertelny elf spojrzał na spieczone mięso, czując jak gardło ściska mu się na samą myśl o tym co ma się teraz stać. Siłą woli nabytą przez pięć tysiącleci zmusił je jednak do rozwarcia, po czym odgryzł tak duży kawałek jak tylko mógł. Mięso nie miało, żadnych przypraw, nawet soli, było mdłe, słodkawe i miejscami przypalone. Szpakowaty władca obserwował uważnie jak elf żuje, po czym połyka z trudem. Szybko wyjął zza pazuchy butelkę i odkorkowawszy ją jednym ruchem pociągną długiego łyka. Od razu podał też butelkę Amrasowi. Król rozpoznał jeden z lepszych roczników, jakie kiedykolwiek stworzyły srebrne elfy i momentalnie przyssał się do butelki, chcąc pozbyć się tego okropnego smaku z ust. Nie przeszkadzał mu brak pucharu.
- Wiesz, co to było za mięso? – spytał człowiek kiedy elf przestał pić. Ten jedynie się zatrząsł i pokiwał głową.
- Serce orka – usłyszawszy to samuraj nie wytrzymał, odwrócil się do tyłu i zwymiotował. Nikt nie zwrócił na niego uwagi. Król natomiast spytał szynko
- To dowodzi, że mamy wspólnego wroga?
Pyruńczyk skinął potwierdzająco, po czym spojrzał w oczy elfiego króla.
- Siedem pokoleń temu, wasi żołnierze bez zamiany choćby jednego słowa uderzyli na moich przodków. Przez osiem pokoleń nieśliście śmierć i zniszczenie, zabijając, raniąc, rabując, niszcząc. Siekąc, tnąc, kując, dźgając, rąbiąc, miażdżąc, przypalając, bijąc i rozrywając. Niszcząc, burząc, rujnując. Wasi żołnierze pokazali nam poziom okrucieństwa, niehonorowości, dzikości i bestialstwa, jakiego nigdy nie poznaliśmy wcześniej. W odpowiedzi przez te dwieście lat zapłaciliśmy wam oceanem waszej własnej krwi i chmurami dymu spalonych miast i wsi. Mój lud przywykł już do tej wojny i nawet nauczyliśmy się czerpać z niej korzyści. Czerpaliśmy satysfakcje zaspokajać palące nas pragnienie waszej krwi podsycanej przez was zabijających naszych bliskich. Ja sam straciłem sporo bliskich osób od waszych strzał i mieczy. Wiemy jednak, że tak jest na wojnie, zarówno mój lud jak i ja osobiście. Niedawno zaś odkryliśmy, że bliżej nam do was niż do orków. Jestem więc gotów zakończyć tę wojnę jeśli zgodzicie się na nasze warunki.
- Najechaliście nasze ziemie – odpowiedział nieśmiertelny władca z niezmąconym jednak spokojem.
- Nie były ani oznakowane ani zamieszkałe – odparł człowiek – a z tego co wiem zima tam jest dla was zbyt sroga. Wy lubicie upały.
- Czego więc chcecie?
- Natychmiastowego zaprzestania walk miedzy naszymi armiami – usłyszawszy to Amras niedostrzegalnie dla nikogo odetchną z ulgą – oddania nam oficjalnie i na mocy wieczystego traktatu zajmowanego przez nas półwyspu oraz innych ziem, jakie możemy zająć w przyszłości. Do tego wypłacicie 150 000 tych waszych lantarów reperacji wojennych, przekażecie 1000 sztuk przedmiotów magicznych oraz zbudujecie u nas jeden zamek według naszych planów.
Spojrzenie Denorasa wyrażało dziką wściekłość, Amras zachował jednak spokój. Miał pięć tysięcy lat doświadczenia na arenie politycznej nie był, więc zaskoczony tymi wymogami.
- Czemu miałbym się na to zgodzić?
- Bo znamy waszą sytuacje – odparł władca ludzi. Amras aż się wyprostował słysząc to.
- Co masz na myśli – spytał szybko.
- Coś, co ujawnili nam nasi bogowie – mówiąc to Wojbor spojrzał na samuraja. Król zrozumiał, o co chodzi
- Wracaj do oddziałów i powiedz im, aby się odprężyli, wszystko wskazuje na to, iż dziś nie będzie bitwy – poleciał.
Oszpecony elf spojrzał zdziwiony na władcę, ten jednak tylko odprawił go ruchem głowy. Samuraj zebrał się i odszedł w stronę oddziałów.
- Co wam powiedzieli wasi kapłani? – spytał kiedy przyboczny oddalił się poza zasięg słuchu.
- Powiedzieli nam, że jesteście wymierającym ludem – usłyszał w odpowiedzi słowa, które go przeraziły – że wojna na dwa fronty was wykończy.
Elf wiedział o tym od dawna, jednak usłyszenie tego od kogoś innego to...zupełnie inna sprawa. Zasępił się myśląc poważnie. Książe go nie popędzał, dorzucając w tym czasie do ognia.
- Nie mogę się zgodzić na te warunki, a przynajmniej nie na tlę. W zamian za pokój musicie też stanąć po naszej stronie w wojnie z orkami.
- To się da zrobić – odparł człowiek – zaś co do warunków pokoju, to noc jeszcze długa, będzie można je przedyskutować...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Landaroth: Autorska Strategia Fantasy Strona Główna -> Kultury państw Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo

Elveron phpBB theme/template by Ulf Frisk and Michael Schaeffer
Copyright Š Ulf Frisk, Michael Schaeffer 2004


Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin